Sezon alergiczny w pełni. Jak powinniśmy postępować i jakie są metody leczenia alergii, rozmawiamy z dr n. med. Markiem Michnarem z Oddziału Pneumonologii, Onkologii i Alergologii SPSK nr 4 w Lublinie.
- Czym jest alergia?
– Alergia to jest taka nasza skłonność do reagowania na nieszkodliwe substancje, które są w naszym otoczeniu. To nadmierna reakcja gospodarza na środowisko, które w gruncie rzeczy nie zagraża, ale my go źle rozpoznajemy. To jest uwarunkowane genetycznie, więc na przykład jak mamy w rodzinie astmatyków czy alergików, to jest ryzyko przynajmniej 50 proc., że również tak będzie u dzieci. Ale znaczenie ma też środowisko, bo nawet jak mamy wrodzoną skłonność, to np. jak ktoś ma silne alergie na chomiki czy świnki morskie, które nie są nam koniecznie do życia, to się nimi nie otacza.
- Słyszymy, że jest coraz więcej alergii, zwłaszcza u dzieci.
– Coraz częściej się słyszy o alergiach, bo my mamy dużą higienę. Kiedyś część tych mechanizmów, które wykorzystuje organizm do walki z alergią, nasi przodkowie wykorzystywali do walki z zakażeniami pasożytniczymi. Teraz poziom higieny jest taki, że nie mamy tych robaków. W związku z tym, bezużyteczne siły obronne organizmu, które kiedyś wałczyły z robakami, zaczynają walczyć z „wyimaginowanym” przeciwnikiem. Dlatego jeżeli ta higiena nie jest taka perfekcyjna, to może jest lepiej. Dzieci wychowywane na wsi, mają zdecydowanie mniej alergii. Ta teoria higieniczna trochę szkodzi.
- Czyli warto od dziecka przyzwyczajać się do alergenów?
– Mamy takie okienko, kiedy ważne jest, aby nasz organizm przez pierwsze sześć miesięcy życia spotkał się z jak największą ilością tych białek, substancji. Czyli nie cały czas tylko mleczko, tylko jeszcze np. jajeczko, szynka itd. Kiedyś dziecko jadło to co matka, czyli podjadało, potrafiło oblizać łyżkę i okazuje się, że gdy w ciągu tych pierwszych miesięcy organizm się z tym zetknie, to ta skłonność do alergii jest zdecydowanie mniejsza. Wtedy jesteśmy zaprogramowani, że to dla nas jest bezpieczne. Jak zaczynamy te rzeczy dołączać dopiero po tym czasie, to mija to okienko pamięci i już niestety organizm na swój sposób próbuje z tym walczyć.
- Da się określić dominujący alergen, na który reagują Polacy?
– Mamy najwięcej uczuleń na roztocza kurzu domowego, czyli takie małe pajączki, które żyją głównie w naszej pościeli. One mają dużo różnych enzymów trawiących, bo one żywią się m.in. naszym naskórkiem. Zostawiają swoje odchody, te alergeny, które my gdzieś tam w nocy wciągamy i to jest najpopularniejsza alergia całoroczna. Natomiast mamy też sezonowe alergie. Najsilniejszymi alergenami, które dają najwięcej objawów to brzozy, a teraz mamy szczyt pylenia.
Kolejnym alergenem, który bardzo mocno alergizuję, to są kwitnące trawy. Mamy takie główne grupy uczuleń. To właśnie całoroczne roztocza albo uczulenie na koty. Pies jest zdecydowanie mniejszym alergenem i łagodniej przebiegającym. A z sezonowych najczęściej jest to brzoza, ale też olcha, leszczyna.
- Które drzewa teraz pylą i jakie będą następne?
– W tym roku brzoza troszkę szybciej pyli. Zwykle to był koniec miesiąca, a ona już się pojawiła dwa tygodnie temu.
W tym momencie mamy brzozę, ale również kwitnie klon, jesion, którego jest troszeczkę mniej. Czasami myślimy, że nas uczula topola, bo ona też kwitnie w tym samym momencie, co brzoza. Nie widać jeszcze tych kotów latających, ale często okresy kwitnienia się pokrywają i czasami nie wiemy, co nas uczula. Jak widzimy, to myślimy, że na to jesteśmy uczuleni np. jak kwitnie sosna, gdy mamy żółte ulice, a sosna jednak rzadko nas uczula. W następnej kolejności, w maju i czerwcu czekają nas trawy, które rosną na łąkach np. tymotka, potem żyto. To trwa od maja aż do lipca, a później włączają się tzw. chwasty, czyli np. bylica. Po pyleniu drzew, późną jesienią dochodzą jeszcze alergeny pleśni, czyli grzybów.
- Czy alergeny jakoś ze sobą reagują?
– Bardzo często osoby, które uczula brzoza nie tolerują np. surowego jabłka, bo są dwie grupy białek, profiliny czy PR-10, które bardzo często dają tzw. reakcje krzyżowe. W roślinach czy owocach są pewne funkcje, które są dość podobne do siebie i jak mają o 70- 80 proc. podobieństwa między sobą, to nasz układ immunologiczny traktuje to tak samo. Jak mamy alergię na brzozę to możemy potem nie tolerować pomidorów czy kiwi. Jak mamy np. uczulenie na roztocza to możemy mieć ciężkie reakcje po zjedzeniu krewetki, bo okazuje się, że roztocze, którego nie widać gołym okiem i krewetka, która ma 10 cm, mają podobne białka. Dlatego my szukamy tzw. pierwotnego czynnika uczulającego, pierwotnego alergenu, który jest dla nas najważniejszy.
- Alergia może pojawić się lub skończyć w dowolnym momencie życia?
– Tak, chociaż większość pojawia się we wczesnym dzieciństwie. To choroba, która może też zmieniać swoją postać w ciągu lat. Alergia, którą mieliśmy w wieku dziecięcym może być kompletnie odmienna w wieku 30 lat. Wiele alergii się wygasza, ale również pojawia w starszym wieku, ale to jest rzadkie zjawisko. Najczęściej ona zanika albo łagodnieje.
Często jest tak, że nasza alergia się zmienia w czasie. My nabywamy tzw. tolerancji i to jest ciekawe zjawisko. Wiele osób jest uczulonych na kota, ale jak jest kontakt z kotem przez dłuższy czas, to wiele osób nabywa tolerancji. Gorszą rzeczą jest np. gdy mamy uczulenie, a nie mamy codziennie kontaktu z kotem i gdzieś pójdziemy gdzie ten kot jest. To potem jest katastrofa. Natomiast codzienne przebywanie z tym kotem działa jak odczulanie.
- Jak wygląda diagnozowanie?
– My mamy diagnostykę trochę tak jakby u doktora House'a albo porucznika Colombo, czyli rozmowa. Dobrze zabrany wywiad, informacje co może powodować, czy mamy sezonowość objawów czy całoroczność, co pomagało wcześniej. Potem mamy obiektywne testy, które nam próbują przybliżyć sytuację z jaką mamy do czynienia i na co ten organizm szczególnie reaguje. Są testy, które pokazują czy mamy predyspozycje. Prawie połowa społeczeństwa ma predyspozycje do alergii, ale u wielu atopików nie ma choroby. Te osoby, które mają skłonność, z jakiegoś powodu nabywają tej tolerancji i ta choroba się nie rozwija. I nie wiemy do końca, dlaczego tak się dzieje.
- Jak możemy leczyć alergię?
– W iniekcyjnym odczulaniu na roztocza wyniki są 50 do 50, czyli co drugiemu to pomaga. Efekty w odczulaniu na pyłki są znacznie lepsze, bo to jest 90 procent. Od efektów zależy też moment, w którym rozpoczynamy odczulanie i czy ten organizm jeszcze jest plastyczny czy już sztywny. Oprócz szczepionek odczulających mamy również podjęzykowe doustne tabletki na roztocza dla dzieci od 12 roku życia. Te tabletki są już dostępne ze trzy czy cztery lata i dają szybki i znakomity efekt. Decyzję o stosowaniu tabletek podejmuje lekarz, bo musi zobaczyć, czy to przypadkiem nie jest uczulenie, które wychodzi tylko na papierze, a nie ma objawów klinicznych. Wtedy nie warto w ogóle z tym walczyć.
- Czy jest szansa na nowe terapie lub sposoby leczenia?
– Dla ciężkich postaci leczenia chorób alergicznych jest leczenie biologiczne, czyli podawanie substancji do żyły czy doustnie, które blokują te wszystkie przeciwciała albo mechanizmy alergiczne. I rezultaty są bardzo dobre. Jednak on działa jedynie do czasu, póki go dajemy. Są również próby kliniczne i próbujemy leczyć lekiem amerykańskim. Próbujemy blokować te patomechanizmy na poziomie molekularnym, żeby blokować pewne reakcje. Są już robione testy na pacjentach, ale na razie jako badanie kliniczne.