Oficjalnych wytycznych jeszcze nie ma, ale pracownicy wielu sklepów sieci Biedronka już wiedzą: od sierpnia mają pracować także w niedziele. A w marketach mają stanąć regały z książkami.
– Standy z książkami mają pojawić się przy wejściu. Klient wchodząc będzie brał egzemplarz, a kaucja za niego zostanie mu doliczona do zakupów. Dostanie też voucher na tę kwotę, który będzie mógł sobie wykorzystać przy następnych zakupach – opowiada nam pracownik jednego ze sklepów Biedronka w Lublinie.
O tym, że sklep, w którym pracuje, będzie otwarty we wszystkie niedziele sierpnia, dowiedział się od kierownika sklepu. On z kolei miał dostać wytyczne wypełnienia niedzielnych grafików od „regionalnego”.
– Wcześniej, w lipcu, był temat przekształcenia Biedronek w placówki medyczne. Śmieliśmy się wtedy, że jedna koleżanka będzie siedzieć w recepcji, a inna zastrzyki na regałach dawać. Ale teraz to już nie jest śmieszne. To absurdalne. Kpiny z prawa – komentuje pracownik sklepu.
Przyznaje, że na piśmie nie dostał jeszcze nic. – Jest nowy regulamin, ale nie chcą nam go pokazać. O potrzebie zapełnienia niedzielnych grafików przełożeni poinformowali nas ustnie. Kierowniczka, która nam o tym mówiła, też nie była z tego powodu szczęśliwa.
>>>„Na rolnika” albo „na kiosk”. Sposoby sieci Żabka na ominięcie zakazu handlu<<<
Z nowych wytycznych wynika, że będzie miał tylko jedną niedzielę wolną w miesiącu. – Brakuje ludzi, bo to naprawdę ciężka praca. Kto w handlu nie robił, ten nie wie. Do naszego sklepu codziennie przyjeżdżają dwa tiry, ktoś ten towar musi rozładować – opowiada.
Po loda i bułki
O planowanej w markecie „bibliotece” i „czytelni” mówi nam też pracownica innej lubelskiej Biedronki.
– Żeby nam jeszcze za to ekstra płacili, ale za pracującą niedzielę dostaniemy tylko dzień wolny – oburza się.
Sklep, w którym pracuje, jest zamknięty z powodu montażu lady chłodniczej. Planowane otwarcie po remoncie – 18 sierpnia. – W niedzielę, 21 sierpnia, też mamy pracować. To jest chore, ludzie są wściekli. Tym bardziej że w piątki i soboty wydłużyli godziny otwarcia do 23. A w niedziele i tak ludzie przychodzą tylko po parę bułek, loda czy piwo. Duże zakupy, za 400-500 zł, zdarzają się naprawdę sporadycznie – opowiada kasjerka.
– W weekend telefony w tej sprawie się wręcz urywały – przyznaje Gabriela Kaim, zastępca przewodniczącego NSZZ Solidarność w Jeronimo Martins Polska SA. – Sygnały płyną z całej Polski. Żadnych szkoleń, żadnych jasnych wytycznych, tylko grafiki na niedziele mają zapełniać. Z tego co mówią ludzie, to nie tylko będą czytelnie. W niektórych sklepach są montowane urządzenia, za pomocą których będzie się można rejestrować do lekarzy specjalistów. Stawiają też standy apteczne na strefie wejścia. Jesteśmy zbulwersowani tym, co się dzieje. To jest dramat, co z nami robią.
Jak tłumaczy, póki nie ma niczego „czarno na białym”, związki zawodowe „nie mogą podjąć żądnych kroków”. – Wciąż nie mamy żadnych oficjalnych informacji. Wciąż na nie czekamy, ale jak zwykle jesteśmy odsyłani z kwitkiem.
Związkowcy nie wykluczają protestów, podobnych do tych jakie miały miejsce pod sklepami innych sieci handlowych.
– W lutym i marcu chodziliśmy na pikiety, gdy inne sieci zaczynały działać jako czytelnie czy wypożyczalnie sprzętu narciarskiego – dodaje Gabriela Kaim. – W sierpniu otwartych w niedziele ma być kilkaset Biedronek w kraju, co miesiąc mają dołączać kolejne, a docelowo – wszystkie.
O plany handlu w niedziele biuro prasowe Biedronki zapytaliśmy w poniedziałek. Do wczoraj udało nam się jedynie uzyskać informację, że „jest dużo zapytań dotyczących tego tematu”.
O tym, że niektóre Biedronki mają być otwarte w niedziele, mówią i pracownicy, i przedstawiciele „Solidarności”. Spółka na razie tego nie komentuje.
2,8 miliarda zł w rok
Właścicielem sklepów sieci Biedronka jest Jeronimo Martins Polska SA. Spółka chwali się, że „zatrudniając 70 tys. osób jest największym prywatnym pracodawcą w Polsce”. Jest też drugą co do wielkości polską firmą. Z ostatniego sprawozdania finansowego JMP wynika, że w 2021 roku firma zanotowała 68,2 mld zł przychodu. Zysk był wyższy o 17 proc. niż rok wcześniej i wyniósł 2,8 mld zł.
Jak ominąć zakaz handlu?
W lutym zaostrzono przepisy o zakazie handlu w niedziele. Sklepy nie mogą już udawać, że są placówkami pocztowymi (pojawił się zapis, że usługi pocztowe muszą stanowić 40 proc. przychodów). Sieci handlowe zaczęły więc szukać innych furtek. Działają jako wypożyczanie sprzętu sportowego, czy kluby czytelnika. Inwestują też w kasy samoobsługowe – na takie rozwiązanie postawiła np. Żabka.
Za złamanie zakazu handlu w niedziele grozi od 1 tys. zł do 100 tys. zł kary