Niewielkie grzywny i więzienie w zawieszeniu. Takie kary zaproponowali dla siebie dwaj budowlańcy z Zamościa. Wcześniej próbowali siłą odzyskać od byłego pracodawcy zaległą wypłatę.
22-letni Damian T. oraz 29-letni Rafał D. pracowali dla jednej z lubelskich firm budowlanych. W ubiegłym tygodniu przyjechali na teren firmy i zapakowali do prywatnego samochodu dwie maszyny pneumatyczne do wbijania gwoździ. Syn właściciela próbował ich powstrzymać.
Jeden z budowlańców zagroził mu wtedy atrapą pistoletu. Mężczyźni stwierdzili, że zabierają sprzęt jako rekompensatę za niezapłacone nadgodziny. Odjechali z wartymi około 4 tys. gwoździarkami.
Po kilku godzinach budowlańcy wpadli w policyjną zasadzkę. Umówili się z właścicielem firmy na stacji benzynowej w Lublinie. Mężczyzna miał im oddać 1200 zł zaległej pensji i w zamian odzyskać narzędzia.
Po skradziony sprzęt zamiast szefa przyjechali kryminalni. Damian T. i Rafał D. zostali zatrzymani. W ich aucie policjanci znaleźli atrapę pistoletu i skradzioną gwoździarkę. Druga była ukryta w pobliskich krzakach.
Mężczyznom postawiono zarzuty dotyczące wymuszenia rozbójniczego. Grozi za to do 10 lat więzienia. Obaj są już jednak na wolności.
– Przyznali się do winy i złożyli wyjaśnienia – mówi Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Zaproponowali dla siebie kary półtora roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz po 1400 zł grzywny.
Ostateczna decyzja w tej sprawie należy do sądu. 22-letni Damian T. musi się liczyć z dodatkową karą. To on, mimo sądowego zakazu prowadził forda, którym wraz kolegą przyjechali do Lublina. Chłopak ma również do „odsiadki” 150 dni za inne przestępstwa.