Dziś w demonstracji pod pocztą przy ul. Juranda wzięło udział ok. 40 listonoszy. Po 20 minutach powrócili do pracy. Przez cały dzień pocztowcy w lubelskich urzędach będą mieli założone na rękę biało-czerwone opaski.
- To protest ostrzegawczy - mówi Krzysztof Kudla, przewodniczący Związku Pracowników Eksploatacji Poczty Polskiej, który koordynuje całą akcją. - Nie odejdziemy od swoich stanowisk pracy. Jedynie rano o godz. 9 wyjdziemy przed jeden z naszych urzędów, na ul. Juranda. Przyjdzie tam ok. 60 pracowników, głównie związkowców. Będziemy protestować przeciwko polityce kadrowej i płacowej, przeciwko podwyżkom w formie jednorazowej premii.
Pracownicy "okienkowi” twierdzą, że są wyzyskiwani, bo pracują za trzech, a nawet czterech, nie dostając przy tym zapłaty za nadgodziny. Tak samo listonosze, którym redukuje się etaty, a za to zatrudniani są pracownicy administracji. Związkowcy czują się oszukani. - Nie tak miała wyglądać reorganizacja przedsiębiorstwa. Do dziś nie mamy zagwarantowanych świadczeń socjalnych - dodaje Kudla. Jak dyrekcja poczty odnosi się do zarzutów strajkujących?
- Z tego, co nam wiadomo, będzie to akcja protestacyjna o ograniczonym charakterze - mówi Elżbieta Mroczkowska, rzecznik prasowy Poczty Polskiej w Lublinie. - Dyrekcja ustosunkuje się do wszystkich zarzutów w najbliższy piątek. (atj)