W śródmieściu kierowcy nagminnie parkują na zakazach. To wniosek z kontroli przeprowadzonej przez Lubelski Urząd Wojewódzki. Inspektorzy stwierdzili też, że miejskie służby tolerują takie praktyki. Ratusz bije się w piersi i wysyła na ulice strażników.
Wczoraj jeden z mieszkańców, którzy mają dość pobłażliwości dla łamiących przepisy, zadzwonił do nas ze skargą na bałagan przy Spokojnej.
– Między budynkami nr 6 i 8 stoi znak zakazu ruchu. Jest nagminnie łamany, z trawników robi się klepisko – narzeka pan Wojciech. Mówi, że nigdy kontroli tu nie widać.
Pojechaliśmy na miejsce. Po lewej stronie od Ewagnelickiej do Tramecourta zakaz łamało 8 aut. Po prawej, do ul. Chmielnej znacznie więcej – aż 28. Widzieliśmy, jak w tym czasie ul. Spokojną przejechał radiowóz Straży Miejskiej. Nawet się nie zatrzymał. Podobnie na Tramecourta. Lewa strona była zastawiona 18 autami, a na chodniku nie było miejsca dla pieszych.
– W trakcie przeglądu organizacji ruchu (…) dostrzega się powszechne nieprzestrzeganie przez kierujących pojazdami zasad zatrzymywania się i postoju. (…) Nagminne łamanie tegoż zakazu przez kierowców przekształciło się u nich w nawyk, służby miejskie odpowiadające za nadzór nad ruchem drogowym (…) tolerują takie zachowania kierowców – czytamy w protokole kontroli sporządzonym przez Zenona Kuźmę z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego, który – nawiasem mówiąc – mieści się właśnie w tym rejonie.
Co na to Ratusz? – Przyjmujemy uwagi zawarte w protokole kontroli – przyznaje Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta. – Prezydent wydał już polecenie komendantowi Straży Miejskiej, żeby zwrócił szczególną uwagę na te ulice.
Problemu nielegalnego parkowania na Spokojnej nie rozwiązał poprzedni prezydent, Adam Wasilewski. – Ja uważam, że najlepiej zdjąć te zakazy. Tam trudno ich przestrzegać – powiedział nam w grudniu 2008 r. Ale z ulic nie znikły ani znaki, ani łamiące zakaz auta.