Pracuję w policji dziesięć lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem – powiedział przed lubelskim Sądem Okręgowym Waldemar B., który jako jeden z pierwszych funkcjonariuszy dotarł na miejsce zbrodni przy ulicy Bursztynowej. Za nami kolejna rozprawa ws. Mateusza C., oskarżonego o zabójstwo swojej dziewczyny.
Dramat rozegrał się w maju ubiegłego roku w jednym z wieżowców. Według prokuratury, 26-latek zabił tam w mieszkaniu na 11. piętrze swoją dziewczynę Kamilę N., studentkę jednej z lubelskich uczelni. Mateusz C. miał ją okładać tłuczkiem do mięsa i dźgać nożem. Ciało schował walizce, po czym zabarykadował się w mieszkaniu. Gdy na miejsce dotarła policja, wyskoczył z 11. piętra. Przeżył upadek, ale był poważnie ranny i został wprowadzony w śpiączkę. Po kilku dniach się z niej wybudził.
Proces Mateusza C. ruszył w połowie kwietnia. W piątek Sąd Okręgowy przesłuchał kolejnych świadków. – Tego dnia od rana byłem na służbie. Zostałem wysłany na miejsce, gdy tam dotarłem Mateusz C. był jeszcze na dachu wieżowca. Z dwoma kolegami pobiegłem na górę, jeden funkcjonariusz został na dole. Drzwi do mieszkania były zamknięte, nie dało się ich otworzyć od zewnątrz. Przy drzwiach była mama Mateusza C. Ten krzyczał, że zabił dziewczynę i nie chce wrócić do więzienia (26-latek był już wcześniej karany - przyp. aut.) – relacjonował Waldemar B.
Na miejsce dotarła straż pożarna. – Wspólnie otworzyliśmy te drzwi. Wszedłem do środka jako pierwszy, bo miałem paralizator. W międzyczasie Mateusz C. wyskoczył z okna mieszkania. W środku był bałagan, a ślady krwi widoczne prawie wszędzie: w kuchni, przedpokoju i łazience. W łazience była też walizka ze zwłokami kobiety, które nie do końca się w niej mieściły. Wyglądało, jakby ktoś na siłę próbował je w niej schować. Wkrótce znaleźliśmy też nóż – dodał policjant.
– Mateusz C. kilkanaście razy krzyczał, że zabił Kamilę N. – zeznał Waldemar B.
– To nieprawda, ten człowiek kłamie – przerwała mu matka oskarżonego. Kobieta nie była w piątek świadkiem, ale przyglądała się rozprawie. Momentami głośno wzdychała, gdy słuchała relacji policjanta. Mateusz C. nie okazywał emocji.
Sąd przesłuchał jeszcze kilku innych świadków, głównie znajomych Kamili N. Ta część rozprawy odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Mateusz C. nigdy nie przyznał się do winy. Grozi mu dożywocie.