Marszałek województwa rezerwuje pieniądze na utworzenie spółki, która woziłaby pasażerów koleją. Urzędnicy zastrzegają, że pieniądze odkładają "na wszelki wypadek”. Aktualnie własnych przewoźników mają cztery polskie regiony.
– To są pieniądze odłożone na wypadek ewentualnej rejestracji takiej spółki – zapewnia Beata Górka, rzecznik marszałka województwa lubelskiego. – Przyzna pan, że 300 tys. zł to dość śmieszna kwota, jak na tworzenie spółki. Została uwzględniona w projekcie budżetu tylko na wypadek, gdyby zaistniała taka konieczność.
• Jaka?
– Gdybyśmy z jakiegokolwiek powodu nie mogli współpracować z Przewozami Regionalnymi – odpowiada Górka.
Zgodnie z prawem to samorządy województw zlecają na swoim terenie kursy lokalnych pociągów. Część regionów ma też odrębne spółki przewozowe. To Koleje Mazowieckie, Koleje Dolnośląskie, Koleje Śląskie i Koleje Wielkopolskie.
Natomiast Lubelskie, jak większość, zleca kursy Przewozom Regionalnym, spółce stanowiącej własność samorządów wojewódzkich. Tak ma być również w przyszłym roku: na wykup przewozów Lubelskie rezerwuje 62 miliony zł.
Informacja o finansowej rezerwie na tworzenie spółki w Lubelskiem wzbudziła niepokój wśród kolejarzy.
– Wystarczy nam niewiadomych. Nie twierdzę, że to byłby zły pomysł, ale mamy dosyć ciągłej niepewności – mówi jeden z pracowników Przewozów Regionalnych. – Aktualnie nie mamy zamiaru tworzenia nowej spółki – zastrzega Górka.
Do obsługi połączeń samorząd musiałby mieć też wystarczającą liczbę taboru. Aktualnie jest właścicielem 13 szynobusów oraz leasinguje pięć pociągów, które staną się jego własnością w 2015 r. Reszta taboru to własność Przewozów Regionalnych.
– Jest to dokładnie 30 elektrycznych zespołów trakcyjnych – precyzuje Zofia Dziewulska z Lubelskiego Zakładu Przewozów Regionalnych. – Po Nowym Roku spodziewamy się z centrali spółki jeszcze dwóch używanych szynobusów.
Śląski problem
Niezależni eksperci, którzy badali później, dlaczego tak się stało, orzekli, że przewoźnik miał za mało taboru, maszyniści nie zostali przeszkoleni z tras i po nieznanych im szlakach jechali wolno, przez co piętrzyły się opóźnienia. A maszynistów było tylko 114, podczas gdy potrzeba było ich o 90 więcej.