Zamiast wielkiego domu dziecka, mają być trzy wielodzietne rodziny. Pod koniec roku "bidul” przy ul. Narutowicza przestanie istnieć. Stary gmach prawdopodobnie zostanie sprzedany.
W każdym domu zamieszka czternaścioro dzieci. Będą żyć tak, jak normalna rodzina. Będą prać i pomagać przy gotowaniu posiłków. Teraz zajmują się tym praczki i kucharki. Tak, jak w instytucji, a nie rodzinie. I to właśnie chęć stworzenia dzieciom warunków jak najbardziej zbliżonych do domowych była głównym powodem przeprowadzki. Powodów jest więcej. Remont starego gmachu przy ul. Narutowicza byłby nieopłacalny.
Urzędnicy nie są pewni, kiedy dzieci powinny przenieść się do nowych budynków. - Trzeba pamiętać, że taka przeprowadzka oznacza dla podopiecznych również konieczność zmiany szkoły. Nie wiemy jeszcze, czy zdecydować się na to w trakcie semestru, czy nie lepiej by było, gdyby dzieci trafiły do nowych szkół dopiero po feriach zimowych - mówi Antoni Rudnik, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Ale dzieci zdecydowały same. Nie mogą doczekać się przeprowadzki. Właśnie dlatego do nowych domów wprowadzą się tuż przed Bożym Narodzeniem. Co będzie ze szkołą? - Nie chcemy rozbijać zawiązanych już przyjaźni. Dlatego każde dziecko będzie mogło pozostać w swojej obecnej szkole. A do nowych szkół pójdą tylko ci podopieczni, którzy tego zechcą - mówi Skowrońska. Teraz trwają ostatnie przygotowania do przystosowania budynków na potrzeby wychowanków i zakupu niezbędnego wyposażenia.
Co będzie ze starym budynkiem przy ul. Narutowicza? - To zależy od prezydenta Lublina - mówi Mirosław Bielawski, zastępca dyrektora Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami w lubelskim Urzędzie Miasta. - Jest bardzo prawdopodobne, że obiekt zostanie wystawiony na sprzedaż. Rada Miasta wyraziła zgodę na taką transakcję.