– Niech ludzie pamiętają, że w Polsce był ktoś taki jak Sierakowska – mówi jeden z bliskich współpracowników Izabelli Sierakowskiej.
Pozwolą Państwo, że Izabellę Sierakowską pożegnam trochę osobiście. A zacznę od opowieści sprzed, zdaje się, dwóch lat.
Lato, skwar lał się nieba. Nie było dnia, żeby karetki nie wyjeżdżały kilkadziesiąt razy do omdleń i zasłabnięć. W taki dzień zadzwoniła Izabella Sierakowska. Właśnie została wypisana z jednego z lubelskich szpitali. Prosiła o pomoc. Mówiła, że w szpitalu gorąc jest niesamowity, że cierpiący ludzie nie mogą oddychać, że trzeba interweniować.
Z tego co pamiętam udało się artykułem tym ludziom pomóc. Zaraz potem naszła mnie refleksja. Czemu pani Iza zadzwoniła, gdy wyszła ze szpitala, a nie gdy sama w nim leżała?
– Taka była. Zależało jej na ludziach, a o własne sprawy dbała mniej. Przecież miała wiele ofert objęcia stanowisk w rządzie i odmawiała. Zależało jej, aby być blisko ludzi – mówi dziś Jacek Gallant, były współpracownik Sierakowskiej. – Przed jej biurem poselskim co tydzień w poniedziałek ustawiały się tłumy – wspomina.
Izabella Sierakowska urodziła się w miejscowości Góra w dzisiejszym województwie dolnośląskim. Studia ukończyła w Rzeszowie. Była filologiem rosyjskim i właśnie tego języka uczyła w szkole w Lublinie. Szefowała także lubelskim zarządem miejskim ZNP.
W 1980 r. wstąpiła do PZPR, a potem była członkinią SLD i SDPL. W swojej karierze politycznej była radną wojewódzką w Lublinie i posłanką. W Sejmie zasiadała sześć kadencji.
Była jedną z twarzy lewicy. Nie tylko lubelskiej, ale w ogóle polskiej. Zawsze wyrazista, przemawiająca do ludzi prostym językiem. – Była świetnym mówcą, trybunem ludowym lewicy – dodaje Gallant i zaznacza, że Sierakowska miała jeszcze jedną zaletę. – Uśmiech, którym potrafiła rozbroić każdego – mówi.
To pewnie ta lekkość rozmawiania z ludźmi sprawiła, że w 2006 r., gdy kandydowała na prezydenta Lublina, weszła do drugiej tury wyborów, w której przegrała z Adamem Wasilewskim z PO. Kandydowała na prezydenta też w kolejnych wyborach samorządowych. Od kilku lat, głównie ze względu na zdrowie, nie udzielała się publicznie.
– Wielki smutek i wielka strata – mówi o Sierakowskiej Piotr Zawrotniak z SLD. – Zawsze broniła swojego zdania, potrafiła jasno i wyraźnie je wypowiedzieć. Wymagała od innych tylko tego, żeby ludzie szanowali poglądy innych. Sama tak robiła. Nigdy nie pyszniła się zwycięstwami, a gdy przegrywała, też nie wchodziła w spory.
Gallant dodaje: – Ulica w Lublinie powinna nosić jej imię. Niech ludzie pamiętają, że w Polsce był ktoś taki jak Sierakowska.