Rozmowa dnia z Beatą Urbanowicz, miejskim plastykiem z Wrocławia.
– Nie widziałam za dużo, bo tak naprawdę poruszałam się w okolicach Starego Miasta. Zauważyłam jednak brak koordynacji w przestrzeni miejskiej, a zwłaszcza w kolorystyce światła na ulicach. W jednym miejscu mijam latarnie z ciepłym sodowym światłem, a za chwilę pojawia się światło białe i zimne. W ten sposób bardzo zmienia się nastrój miejsc, jakie mijamy. Zauważyłam również to, że słupy ogłoszeniowe kontrastują ze sobą. Większość była dość stylowa, ale kilka było całkiem innych, w kolorach niepasujących do otoczenia.
• W jaki sposób Lublin może uniknąć takich wpadek?
– Właśnie po to została utworzona funkcja miejskiego plastyka. W swojej pracy zajmuję się elementami plastycznymi małej architektury, które na co dzień widujemy na ulicach. Przygotowałam katalog małych mebli miejskich, dotyczący m.in. ławek, słupów ogłoszeniowych czy koszy na śmieci. Prywatni właściciele nie muszą używać tych wzorów, jednak mogą i coraz częściej do tego sięgają. Elementy stawiane przez miasto są oparte o wspomniany katalog. Teraz opracowuję zasady tego, jak powinny wyglądać przystanki komunikacji miejskiej. We Wrocławiu takie elementy są utrzymane w odcieniach szarości, bo kamienice są dość kolorowe.
• W Lublinie mamy problem z szyldami reklamowymi, które zaśmiecają elewacje kamienic, zwłaszcza w centrum miasta. Jak sobie z tym poradzić?
– Przez wprowadzanie takiej funkcji, jaką ja spełniam we Wrocławiu. Mam prawo opiniować szyldy i reklamy, które mają pojawić się na budynkach należących do miasta. Mamy zarządzenie prezydenta, które określa wielkość reklam w danych częściach miasta. Tłumaczyłam urzędnikom, jak bardzo ważne jest ustanowienie takiego stanowiska jak moje. Lublin może liczyć na moją pomoc, jeśli miasto zdecyduje się na powołanie podobnej funkcji.