Najpierw skradzionego samochodu szukali pracownicy. Gdy to nic nie dało Gminna Spółdzielnia w Niedrzwicy wykupiła w gazecie ogłoszenie: pięć tysięcy złotych nagrody za informacje o samochodzie Renault Master LUB01UX
Spółdzielnia kupiła dostawczego renaulta przed czterema laty za ponad 100 tys. zł. Teraz taki samochód jest wart co najmniej 60 tys. zł. Służył do przewożenia chleba i artykułów spożywczych.
Ostatni kurs odbył się 4 listopada. Jeszcze około godziny 14.30 stał zaparkowany na terenie bazy spółdzielczej w Niedrzwicy Dużej. Kierowca rozliczał się w piekarni. Nagle jakiś mężczyzna wskoczył do szoferki i szybko odjechał. Potem auto było widziane w oddalonej o 4 km Borkowiźnie. Zmierzało w kierunku trasy Borzechów–Bełżyce.
Pracownicy spółdzielni objechali całą okolicę. Samochodu jednak nie zauważyli. Nic nie przyniosły też poszukiwania policji. Prezes Zyga podejrzewa, że kradzież była zaplanowana.
Złodziej musiał od dłuższego czasu obserwować kierowcę, tak aby wybrać najbardziej dogodny moment kradzieży i przygotować miejsce ukrycia auta. Pojazd jest bardzo charakterystyczny. Ma na karoserii spółdzielcze logo.
Spółdzielnia oferuje pięć tysięcy złotych za informacje, które pozwolą na odnalezienie auta albo chociaż doprowadzą do złodziei. To już kolejna nagroda wyznaczona przez ofiarę przestępstwa, ale pierwsza, która pojawiła się w postaci prasowego ogłoszenia.
Wcześniej właściciel firmy budowlanej, której skradziono w Lubartowie urządzenie warte 20 tys. zł, porozwieszał na ulicach ogłoszenia o wyznaczeniu 4 tys. zł nagrody. Podobnie "reklamował” ogłoszenie o nagrodzie właściciel obrabowanego kiosku z Lublina.
Policja nie chce oceniać takich działań, ale chętnie skorzysta z informacji uzyskanych dzięki nim.
– Wyznaczenie nagrody jest decyzją samego poszkodowanego – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.
– Gdy zdecyduje się na to, ważne jest, aby z nami współpracował. Przynajmniej uchroni go to przed oszustami, którzy wyłudzą od niego pieniądze, a nie dostarczą żadnych wartościowych informacji.