W martwym punkcie utknęły decyzje co do odbudowy zabytkowej kamienicy przy ul. Lubartowskiej 45, której część rozebrano po katastrofie budowlanej. Od tego zdarzenia minęło już prawie dziesięć miesięcy, ale nikt nie może podjąć decyzji o odbudowie.
Kamienica przedzielona wyrwą na dwie części powoli się zabliźnia. Ekipa budowlana ociepla jedną z dwóch ścian, które z dnia na dzień stały się ścianami szczytowymi. – Po skończeniu prac na jednej stronie, ekipa przejdzie na drugą – mówi Łukasz Bilik, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych, któremu podlega budynek.
Nie zanosi się na to, by po wykonaniu tych prac rozpoczęła się odbudowa rozebranej części. Zburzono ją po katastrofie, do której doszło w maju zeszłego roku. We fragmencie budynku, od strony ul. Nowy Plac Targowy, zawaliły się wszystkie stropy. Jeszcze tego samego dnia wyburzono niestabilny fragment budynku.
Odbudowa jest możliwa, co potwierdziła ekspertyza wykonana na zlecenie ZNK. Brakuje decyzji o odtworzeniu tej części budynku i pieniędzy. Odszkodowanie nie zostało wypłacone do dziś. – Prawdopodobnie ze względu na postępowanie toczące się w prokuraturze – mówi Bilik. Śledczy muszą najpierw ustalić, kto ponosi odpowiedzialność za katastrofę.
– Trwają czynności – zapewnia Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. W śledztwie dotyczącym katastrofy nie zapadły jeszcze żadne merytoryczne decyzje, bo śledczy sami muszą czekać. – Powołany w sprawie biegły oczekuje na informacje, niezbędne do przygotowania ekspertyzy.
Tuż po zdarzeniu lokatorzy opowiadali nam o pracach remontowych prowadzonych w sklepie na parterze i podejrzewali, że mogło to być przyczyną zawalenia się stropów. Z kolei właściciel tego lokalu twierdził, że wcześniej zgłaszał ugięcie stropu nad jego pomieszczeniami. Zarząd Nieruchomości Komunalnych zapewniał, że budynek miał aktualny przegląd, a komendant główny mówił podczas akcji, że stropy są spróchniałe. Przez wszystkie te sprzeczne relacje muszą się przedrzeć prokuratorzy.
Decyzja o odbudowie będzie wymagać zgody współwłaścicieli kamienicy. Choć zarządza nią miasto, to nie ma większości udziałów w budynku. – Własność gminy to 38,6 proc. – przyznaje Beata Krzyżanowska, rzecznik Ratusza.