Wbrew zapowiedziom nie doszedł do skutku dzisiejszy strajk włoski w super- i hipermarketach.
W Realu, który inicjował protest wielkich kolejek nie było. - Polacy chyba nie dorośli do takich akcji - mówiła tuż po godz. 15 jedna z kasjerek. Większość kas obsługiwali jednak nie pracownicy Reala, ale wynajętej agencji pracy tymczasowej. Spokojnie było także w Tesco, rano zaledwie jedna kasjerka pracowała wyraźnie wolniej.
Największe kolejki ustawiły się tuż przed godz. 11 przed wszystkimi czynnymi kasami w supermarkecie Stokrotka przy ul. Godebskiego. Także ta sieć miała przystąpić do protestu. Kasjerka obsługująca jednego z klientów dwukrotnie wychodziła w kierunku sklepowych półek, żeby sprawdzić cenę produktu. Po 5 minutach zniecierpliwiony mężczyzna zrezygnował z zakupu ziemniaków. Ekspedientka niezwykle starannie układała pieniądze w kasetce. Później ospale wycierała blat zabrudzony ziemią z warzyw.
Po godz. 15 kolejki były także w Stokrotce przy Drodze Męczenników Majdanka, ale tylko dlatego że czynne były wyłącznie dwie kasy. Obsługa klientów przebiegała sprawnie. - U nas strajku nie ma - stwierdziła jedna z kasjerek.