Powoli i z problemami odbywała się w poniedziałek obsługa interesantów w miejskim Wydziale Komunikacji. Nie zanosi się na to, by we wtorek było lepiej. Powodem problemów jest nowy system informatyczny Centralnej Ewidencji Pojazdów
O tym, że lekko nie będzie już od progu uprzedzały interesantów kartki wywieszone w wydziale przy ul. Leszczyńskiego, gdzie nie wszyscy załatwili wczoraj to, co zamierzali.
– Ludzie, którzy przyszli po godz. 9, byli odsyłani na jutro – relacjonuje pan Paweł, który miał to szczęście, że nie odszedł z urzędu z kwitkiem, chociaż stracił tam sporo czasu. – Czekałem trzy godziny, obsługiwanych było mniej więcej dziesięć osób na godzinę. Urzędnicy mówili, że można spróbować po południu, ale nie gwarantują, że będzie jakieś miejsce.
Gdy interesanci nerwowo zerkali na zegarki, urzędnicy użerali się z nowym systemem CEP, czyli Centralną Ewidencją Pojazdów, który został wprowadzony już ponad tydzień temu, 13 listopada.
– System jest nowy i pewne funkcje w ogóle nie działają. Jak się jedno poprawi, to drugie się popsuje – przyznaje Dariusz Bogusz, dyrektor Wydziału Komunikacji w lubelskim Urzędzie Miasta. – Operacje trwają dłużej, więc jesteśmy w stanie obsługiwać o około 40 proc. interesantów mniej niż zazwyczaj.
Nowy system jest na tyle kapryśny, że nie zawsze „widzi” wszystkie dane ze starego systemu. – Urzędniczka ręcznie musi wpisywać kolor samochodu albo typ nadwozia. Ktoś, kto to wdrażał, wyraźnie coś spartaczył – ocenia nasz Czytelnik, który był wczoraj w urzędzie.
– Faktycznie, część rzeczy musimy wpisywać ręcznie – potwierdza dyrektor Bogusz i podobnie jak urzędnicy z wielu innych miast Polski liczy na to, że system w końcu zacznie działać lepiej. – Ale mówiąc szczerze, nie widzimy na razie jakiejś generalnej poprawy. Martwimy się jeszcze o to, co będzie z pozwoleniami czasowymi. Wydajemy je na miesiąc i być może będziemy musieli wydawać kolejne, ale kto pokryje koszt dokumentu? Interesanci nie będą zadowoleni, że znów będą musieli zapłacić.