Kilka kolejnych wpadek lubelskiej policji, w tym kradzież około 36 tys. zł z policyjnej szafy, nadwyrężyły reputację lubelskiego garnizonu. Wczoraj lubelski komendant Zbigniew Głowacki pojechał do Legionowa na coroczną odprawę. Czy można spodziewać się jego odwołania?
– Do afery ze skradzionymi pieniędzmi jego notowania w Warszawie były wysokie – mówi jeden z członków NSZZ Policjantów. – Teraz trudno oceniać szanse komendanta.
Niewątpliwym atutem Głowackiego jest stan bezpieczeństwa naszego regionu. – W wykrywalności najcięższych przestępstw jesteśmy na pierwszym miejscu w kraju – twierdzi jeden z policjantów KWP. – Do tego nie przyczyniły się krasnoludki.
Na temat ewentualnego odwołania nie chce się jednoznacznie wypowiadać Julian Sekuła, przewodniczący ZW NSZZ Policjantów w Lublinie. W październiku związkowcy złożyli wotum nieufności wobec komendanta, zarzucając mu m.in. łamanie dyscypliny służbowej i prawa karnego.
– Największą wpadką jest kradzież pieniędzy z policyjnej szafy – mówi J. Sekuła. – To nie obciąża bezpośrednio komendanta, ale faktem jest, że jego podwładni nie dopełnili obowiązków. Trudno go także bezpośrednio winić za aresztowanie niektórych policjantów zamieszanych w afery. Winę trzeba udowodnić.
– Sprawa Lublina nie będzie osobnym tematem odprawy – zapowiada jeden z oficerów KGP. – Lubelska komenda jest jedną z najlepszych w kraju. Czasami jednak jedno negatywne wydarzenie może przekreślić cały dorobek, ale nie chciałbym niczego sugerować.