Wczoraj zakończyło się kazimierskie Lato Filmów. Pokazano na nim ponad 300 filmów. Obejrzało je niemal 60 tys. widzów,
w przewadze uczniów i studentów z całej Polski.
od kazimierskiej Fundacji Vincent) otrzyma Rafał Gliński, za „Mantu wolny człowiek”.
Rozmowa ze Sławomirem Rogowskim, dyr. Agencji Filmowej TVP
– Podstawową przyczyną tego stanu rzeczy jest brak pieniędzy.
• Wierzy pan, że Waldemar Dąbrowski, od niedawna minister kultury, uratuje polską kinematografię?
– Trzeba byłoby powołać instytucję kojarzącą pieniądze z różnych źródeł, zapewnić sponsorom odpisy podatkowe, czy ulgi inwestycyjne, postawić tamę kinu amerykańskiemu na rzecz filmów polskich i europejskich. A jeszcze to wszystko powinno odbywać się pod społecznym, a nie urzędniczym nadzorem.
• Porozmawiajmy o produkcji przeznaczonej dla telewidzów. Czy dobre wieści ma pan tylko dla amatorów telenowel?
– Ależ nie, będą też filmy np. Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Zanussiego, Andrzeja Barańskiego, Wojciecha Marczewskiego, jak i debiutantów. Za kilka dni Michał Kwieciński rozpoczyna zdjęcia do „Białej sukienki”, współczesnej opowieści o Bożym Ciele, realizowanej w ramach lubianego cyklu „Święta polskie”. Robert Gliński nakręci „Wróżby Kumaka” według G. Grassa, z Krystyną Jandą w roli głównej.
• Należy pan do „ojców” kazimierskiego Lata Filmów. Ma pan satysfakcję z tego jak rozwija się festiwal, z rosnącej liczby widzów?
– Mamy satysfakcję, że młodzi ludzie przyjeżdżają tu z całego kraju, w coraz większej liczbie. To zobowiązuje do starań, aby przyszłoroczny program był jeszcze bogatszy.
Rozmawiał Zbigniew Miazga
Sylwetki - Andrzej Barański
a na niebie drugi, rzeczywisty. Najwięksi niedowiarkowie uwierzyli wtedy w magię miasteczka nad Wisłą.
Andrzej Barański urodził się w 1941 roku w Pińczowie. Przez licznych wielbicieli jego twórczości nazwany został „piewcą prowincji”. Typowe życiorysy, codzienne czynności pokazywał niebanalnie, a przy tym w zgodzie z psychologiczną prawdą i tzw. duchem czasu. Największą owację otrzymałw Kazimierzu za „Wszystkich świętych”.
– To już może ostatnia taka opowieść o ludziach, którzy przeżyli wojnę – powiedział jeden z widzów. Film ten obejrzymy na małym ekranie w Święto Zmarłych. – Bardzo chciałbym powrócić do Kazimierza z kamerą – mówi. – Mam nawet gotowy scenariusz, napisany na podstawie odnalezionej w tutejszym zakonie oo. Franciszkanów biografii Alojza Kosiby, skromnego kwestarza, przyjaciela ubogich. Ale też są dziś wyjątkowo trudne czasy na zrobienie filmu.
Zbigniew Miazga