Wciąż nie wiadomo, kto zastąpi w polskim Sejmie wybrane do Parlamentu Europejskiego Elżbietę Kruk i Beatę Mazurek. Dwoje kandydatów, którzy byli pierwsi w kolejce do wzięcia zwolnionych mandatów, odmówiło ich przyjęcia.
Zgodnie z kodeksem wyborczym pierwszeństwo zastąpienia wybranych do Europarlamentu posłanek mają kandydaci z list PiS, którzy w ostatnich wyborach parlamentarnych zajęli miejsce tuż „pod kreską”.
W okręgu wyborczym nr 6 to były radny sejmiku województwa Grzegorz Muszyński. W kuluarach spekulowano, że mandatu nie weźmie, bo musiałby zrezygnować z posady w zarządzie państwowej spółki PFR Nieruchomości. Tak też się stało. – We wtorek zapadła kolegialna decyzja, że będę dalej realizował program Mieszkanie Plus. Tutaj jestem bardziej potrzebny – mówi Muszyński.
Następny w kolejce jest radny wojewódzki Marek Wojciechowski. – Zastanawiam się. W czwartek udzielę odpowiedzi – odpowiada polityk.
Do Sejmu nie wybiera się inna radna sejmiku - Maria Gmyz. To jej powinien przypaść mandat zwolniony w okręgu nr 7 przez Beatę Mazurek.
– Musiałabym zrezygnować z funkcji radnej i pracy w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków, a za dwa miesiące szykować kolejną kampanię. Gdybym nie dostała się ponownie do Sejmu zostałabym z niczym. A mam wiele rozpoczętych inicjatyw i nie wyobrażam sobie, żebym mogła je porzucić. Ludzie wybierali mnie po to, żebym mogła im pomóc, a nie nosiła głowę w chmurach – tłumaczy Maria Gmyz.
W tej sytuacji możliwość zostania posłem będzie miał były senator Lucjan Cichosz. – Na dzień dzisiejszy jest to dla mnie niewiadoma, bo nie otrzymałem oficjalnego powiadomienia w tej sprawie. Jeśli je dostanę, będę się nad tym zastanawiał – mówi Cichosz, który obecnie jest członkiem zarządu państwowej spółki Małopolska Hodowla Roślin.
W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS przyznają, że nie dziwią się dylematom partyjnych kolegów. – Zostanie posłem na kilka miesięcy wcale nie musi być tak kuszącą perspektywą. Nikt nie ma gwarancji, że dostanie się do Sejmu kolejnej kadencji, a możliwości powrotu do pracy w samorządzie już nie będzie. Z drugiej strony, jeśli ktoś teraz odmówi przyjęcia mandatu, a jesienią znajdzie się na liście wyborczej, to jak to będzie wyglądało w oczach wyborców? Wcześniej nie chciał, a teraz nagle chce? – komentuje jeden z naszych rozmówców.