Roman Gawęda, lekarz z Lublina, odnalazł po kilkudziesięciu latach samochód swojego dziadka. Odrestaurował. Dziś jest to jeden z 20 jeżdżących po świecie egzemplarzy P70.
– To był samochód mojego dziadka – opowiada Roman Gawęda, znany lubelski ortopeda. – Kiedyś jechałem na zjazd ortopedów do Radomia. Przypomniałem sobie, że to komuś z tego miasta dziadek sprzedał "petkę”. Przeprowadziłem małe śledztwo. Znalazłem ją u kolekcjonera. Odkupiłem. I tak 20 lat po śmierci dziadka P70 był znowu w naszej rodzinie.
Auto wymagało gruntownej renowacji, ale nie było zdekompletowane, działało nawet radio. Roman Gawęda nie miał zielonego pojęcia, jak zabrać się do odnowienia staruszka.
– Zbierałem fachową literaturę, jeździłem na giełdy kolekcjonerskie, szukałem oryginalnych części – opowiada.
Najwięcej problemów przysporzył właścicielowi drewniany, bukowy szkielet P70. Przez półtora roku stolarz-pasjonat odbudowywał po kolei jego elementy. Emerytowany mistrz z zakładów ortopedycznych odnowił metalowe części autka. Do drewnianego szkieletu przykręcono plastikowe błotniki, poszycie drzwi, itd… Dwusuwowy silnik o pojemności 700 centymetrów chodzi jak zegarek.
PROTOPLASTA TRABANTA
P70 był pierwszym produkowanym w NRD (1955–1959) samochodem z nadwoziem z tworzyw sztucznych (duroplastu) i drewnianym szkieletem. Konstrukcję oparto na przedwojennym DKW7.
"Petkę” napędzał dwucylindrowym silnik dwusuwowy, chłodzony wodą, o pojemności skokowej 690 ccm i mocy 22 KM.