Do końca miesiąca dowiemy się, ilu lekarzy zatrudnionych w SPSK 1 w Lublinie oraz w szpitalu w Chełmie straci pracę. Dyrektorzy, by wymóc na Narodowym Funduszu Zdrowia lepszy kontrakt, postawili ich przed wyborem.
Personel jest oburzony postępowaniem dyrekcji.
– Proponują nam rezygnację z dodatkowej pracy, nie oferując w zamian żadnych pieniędzy. To absurd. Do tej pory połowa specjalistów zatrudnionych w SPSK 1 zgodziła się na podpisanie umowy o zakazie konkurencji. Pozostali podejmą decyzję w najbliższym czasie. We wtorek dyskutowaliśmy o tym wspólnie z przedstawicielami związków. Nie doszliśmy jeszcze do ostatecznych związków – mówi specjalista, zatrudniony w placówce.
Maria Olszak – Winiarska ze związku zawodowego pielęgniarek dodaje: - Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, co się dzieje. Poprosiliśmy dyrektora lubelskiego oddziału funduszu, by przygotował dla nas wykaz miejsc, w których jesteśmy zatrudnieni. Z takim pismem będziemy mogli podjąć konkretne działania. Jakie? To się okaże – zapowiada.
Dyrektor lubelskiego szpitala, zapytany o liczbę podpisanych dokumentów, ucina krótko: Nie udzielamy odpowiedzi na takie pytania. Są one wewnętrzną sprawą pomiędzy pracodawcą, a pracownikami – mówi Adam Borowicz, dyrektor szpitala.
Mariusz Kowalczuk, szef chełmskiej placówki podkreśla, że przed podobnym wyborem postawił swoich pracowników już w grudniu. – 95 procent z nich przyjęło zaproponowane przeze mnie warunki i zrezygnowało z pracy w NZOZ-ach i prywatnych gabinetach. Pozostali podejmą decyzję najbliższym czasie – wyjaśnia.
W środę sprawą podpisania "lojalek” zajęła się Lubelska Izba Lekarska. – Ustawa o instytucji zakazu konkurencji w tych dwóch przypadkach jest nadużywana - twierdzi dr Janusz Spustek, prezes LIL. – Poinformujemy o tym dyrektorów. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie łamią w ten sposób prawa. Nie powinni jednak wykorzystywać przepisu w celu uzyskania kontraktu – podkreśla. Prezes dodaje też, że otrzymali dotąd mnóstwo skarg od lekarzy, którzy czują się poszkodowani w wyniku zaistniałej sytuacji. - To oni ponoszą największe konsekwencje – mówi Janusz Spustek.
Działań dyrektorów szpitala w Chełmie i Lublinie nie popierają dyrektorzy placówek w Zamościu i w Białej Podlaskiej.
– Zdajemy sobie sprawę z tego, że dyrektor stawiając pracowników pod tego typu wyborem, musiałby zaoferować im w zamian dodatkowe pieniądze w szpitalu. Na to nas jednak nie stać – komentuje Ryszard Pankiewicz, rzecznik prasowy szpitala im. Jana Pawła II w Zamościu. Podobne stanowisko przyjął dyrektor WSS w Białej Podlaskiej. – Nigdy nie stosowaliśmy i nie zamierzamy stosować tego typu praktyk w naszej placówce – mówi Joanna Kozłowiec, rzeczniczka szpitala. Pozostałe lubelskie szpitale nie ustosunkowały się jeszcze oficjalnie do tej sytuacji. Ich opinię poznamy w ciągu najbliższych dni.