Daniel Olech, do niedawna szef lubelskiej młodzieżówki Nowoczesnej oficjalnie nie jest już członkiem partii Ryszarda Petru. Młody polityk w mediach społecznościowych porównuje ugrupowanie do Prawa i Sprawiedliwości i straszy byłych partyjnych kolegów ujawnieniem materiałów, które „mogą zakończyć ich karierę polityczną”.
O Olechu zrobiło się głośno miesiąc temu, gdy zorganizował konferencję prasową z udziałem Agnieszki Orzechowskiej. To celebrytka nazywana „Polską Angeliną”, znana m.in. z rozbieranej sesji zdjęciowej na trumnach czy wypowiedzi, w których chwaliła się np. seksem oralnym z piłkarzem Radosławem Majdanem. Olech i Orzechowska opowiadali o akcji, w ramach której zorganizowali paczki dla podopiecznych Pogotowia Opiekuńczego w Lublinie.
Okazało się, że szef młodzieżówki nie dostał zgody na wykorzystanie partyjnego szyldu, dlatego wkrótce do sądu koleżeńskiego wpłynął wniosek o odwołanie go ze stanowiska. Po medialnej burzy on sam złożył rezygnację.
Kilka dni temu Olech na Facebooku poinformował, że otrzymał oficjalną decyzję o wykluczeniu go ze struktur Nowoczesnej.
– Partia pokazała swoim zachowaniem, że w swoich decyzjach, jak i poglądach nie różni się niczym od prezesa Kaczyńskiego i nie stanowi realnej alternatywy na polskiej scenie politycznej. (…) Nie jestem osobą w sercu mściwą, jestem w posiadaniu pewnych konwersacji z politykami i działaczami, które definitywnie mogłoby zakończyć ich karierę polityczną, nie będę walczyć jednak waszą bronią – napisał.
Pytany, o jakie konwersacje chodzi odpowiada, że ma maile i sms-y, jakie wymieniał z politykami lubelskich struktur ugrupowania. – To nie jest odpowiedni czas, żeby je wyciągać. Przez jakiś czas chcę zachować lojalność wobec nich i nie robić im świństwa – mówi nam Olech. – Ale kiedyś je pan zrobi? – pytamy. – Na pewnym etapie te konwersacje ujrzą światło dzienne.
– Pan Olech ponosi konsekwencje swojego zachowania. Używając naszego biura i szyldu bez zgody przekroczył granicę, dlatego decyzja musiała być taka, a nie inna – komentuje Jacek Bury, szef lubelskiej Nowoczesnej. – Jeśli chodzi o materiały, o których mówi, to mogę domyślać się, że są to sms-y, w których odradzałem mu organizację tej konferencji i angażowanie się we współpracę z panią Orzechowską. Nie chcę dolewać oliwy do ognia, ale sam mógłbym je upublicznić. Nie ma w nich nic kontrowersyjnego. Prywatnie jest mi szkoda tego chłopaka, bo jako zatrudniający pracowników przedsiębiorca uważam, że nabrudził sobie w CV – dodaje.