Lekarka, którą policjanci podejrzewali, że przyjmuje pacjentów po pijanemu, nie chciała dmuchnąć w alkomat. W torebce miała "małpkę”.
- Mundurowi zastali panią doktor w rejestracji – mówi Renata-Laszczka-Rusek, z lubelskiej policji. - 54-letnia lekarka oświadczyła, że jest trzeźwa i nie zamierza poddać się badaniu na zawartość alkoholu.
Policjanci przejrzeli jej torebkę. Znaleźli małą butelkę po alkoholu z niewielką ilość płynu na dnie.
Lekarka groziła policjantom zwolnieniem z pracy. Potem oskarżyła ich o kradzież 10 tys. dolarów i telefonu komórkowego, które rzekomo miała w torebce. Prokurator nakazał zabrać ją do szpitala na pobranie krwi. Niedługo będzie znany wynik badania na zawartość alkoholu.
W piątek kobieta pracowała od rana. Miała skończyć o godzinie 13. Do momentu zatrzymania zdążyła przyjąć 8 pacjentów. Policja planuje zabezpieczyć dokumentację medyczną.
- Po jej analizie możliwe będzie stwierdzenie, czy swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem mogła narazić chorych na utratę zdrowia lub życia – dodaje Laszczka-Rusek.