Za zielone światło nie da się wjechać, bo tuż za nim pali się czerwone. Tak kolejny już tydzień wygląda synchronizacja świateł obok stadionu przy Kresowej włączonych do wartego 28 mln zł systemu zarządzania ruchem. Ratusz obiecał je przestroić, ale... – Nie udało się – przyznają urzędnicy.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Prawdopodobnie doszło do jakiejś awarii – tłumaczył w połowie stycznia Karol Kieliszek z Urzędu Miasta, gdy pytaliśmy o powody problemów. Skarżył się na nie nasz Czytelnik, który twierdził, że jest tak od początku stycznia. – Niemożliwe – zapewniał Kieliszek podkreślając, że albo wychwyciłby to komputer, albo operator Centrum Sterowania Ruchem. I zapewniał, że awaria zostanie niezwłocznie usunięta.
Na zapewnieniach się skończyło, bo kłopot nie zniknął. – Najprawdopodobniej jest to problem, z którym ani komputery ani osoby w centrum zarządzania ruchem nie potrafią sobie poradzić – ironizuje nasz Czytelnik.
Problem mają kierowcy jadący od ronda przy Zamku w stronę ul. Mełgiewskiej. Gdy stoją na czerwonym świetle przed al. Andersa, na następnym nieodległym sygnalizatorze pali się zielone. A kiedy to oni mają zielone, to rusza na nim niewielu, bo miejsce na jezdni zajmują ci, którzy na drugim sygnalizatorze mają czerwone. To prosty sposób na korek drogowy i niestety bardzo się tu sprawdza.
Dlaczego tego nie naprawiono? – Nie udało się – tłumaczy Kieliszek. – Nie dało się skoordynować świateł tak, żeby kierowcy jadący od Zamku mieli zielone na obu sygnalizatorach. Wtedy zatykała się al. Andersa, którą jedzie więcej pojazdów.
Złoty środek się nie znalazł. Do końca tygodnia ma być wprowadzony taki program, który pozwoli na bardziej płynny przejazd kierowcom jadącym od Młyna Krauzego.
– Czy system za 30 milionów powinien być ustawiany i poprawiany zgłoszeniami mieszkańców a nie automatycznie? – pyta pan Przemysław i wskazuje też na ustawienia świateł na al. Solidarności. Czerwoną falą kilka dni temu uszczęśliwiała kierowców także sygnalizacja na Al. Racławickich. Kierowcy stojący na czerwonym świetle obok KUL (jadąc od strony centrum) mogli popatrzeć w tym czasie na zielony sygnał na pobliskim skrzyżowaniu z al. Długosza, który gasł wtedy, gdy zielone światło zapalało się obok KUL. Dlaczego tak było? Tego w Ratuszu nie wiedzą, bo gdy po naszej interwencji urzędnicy przyglądali się sygnalizacji, ta akurat prawidłowo tworzyła „zieloną falę”.