Aż sześciokrotnie wzrosła z dnia na dzień cena prądu dostarczanego do MPK Lublin. Największy lubelski przewoźnik jest zmuszony do zakupu tak drogiej energii, bo firma, która miała dostarczać ja taniej, ostatecznie nie podpisała umowy.
Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne to duży odbiorca energii elektrycznej, bez której po Lublinie nie kursowałyby trolejbusy. Spółka potrzebuje prądu także do biur, zajezdni, warsztatów, od niedawna także do ładowania elektrobusów.
Było znacznie taniej
Do końca czerwca MPK płaciło za energię nie więcej niż 390 zł za megawatogodzinę. Taka stawka obowiązywała w popołudniowym szczycie, gdy cena jest najwyższa. Na ten okres przypada około 19 proc. zużycia. W szczycie porannym (26 proc. zużycia prądu) cena megawatogodziny wynosiła 331 zł. Natomiast przez większość dnia (55 proc. zużycia) spółce naliczano stawkę międzyszczytową: niecałe 257 zł za MWh.
Nowe, droższe oferty
Przed wygaśnięciem starej umowy MPK ogłosiło przetarg na nowego dostawcę energii. Kontrakt miałby obowiązywać przez 12 miesięcy: od 1 lipca bieżącego roku do końca czerwca roku przyszłego.
Przewoźnik czekał na oferty do 8 kwietnia. Zgłosiły się trzy firmy: Orange Energia z ceną 971 zł za MWh, Veolia Energy Conctracting Poland ze stawką 975 zł oraz PGE Obrót z ceną 984 zł.
Każda z tych ofert o co najmniej połowę przewyższała kwotę zarezerwowaną przez przewoźnika na zakup prądu. W tej sytuacji zarząd MPK poprosił radę nadzorczą o zgodę na większy wydatek. 20 maja dostał taką zgodę, a 30 maja wydał ją także Ratusz, który jest dla miejskiej spółki „zgromadzeniem wspólników”.
Jedna oferta odpadła
Później jednak wszyscy trzej dostawcy zachowali się tak, jakby nie chcieli już sprzedać prądu w cenie, którą zaoferowali.
Najtańsza firma (Orange Energia) nie złożyła w terminie wymaganych dokumentów, dlatego jej oferta nie mogła być brana pod uwagę. – Została odrzucona – przyznaje Weronika Opasiak, rzeczniczka MPK Lublin.
W grze pozostały jeszcze dwie oferty: tańsza (od spółki Veolia) i droższa (od PGE). Veolia najpierw nie przedstawiła wymaganych przez MPK dokumentów potwierdzających, że spełnia warunki przetargi. Zrobiła to po drugim wezwaniu. Dokumenty były w porządku, więc 24 czerwca przetarg został rozstrzygnięty i ogłoszono, że wygrywa go Veolia.
Skończył się czerwiec
Po rozstrzygnięciu trzeba było jeszcze odczekać kilka dni na uprawomocnienie się wyniku przetargu. W międzyczasie skończył się czerwiec, więc wygasła stara umowa na dostawę prądu. Aby nie zostać bez energii elektrycznej, MPK zamówiło ją u „rezerwowego dostawcy”.
5 lipca wynik przetargu stał się prawomocny. Wtedy też MPK wezwało Veolię, by już następnego dnia (6 lipca upłynął termin ważności oferty) podpisała umowę na dostawę energii w zaproponowanej przez nią cenie. Firma odpowiedziała, że jest sezon urlopowy i nie może podpisać kontraktu z dnia na dzień.
Za tyle nie sprzedamy
MPK miało zareagować wyjaśnieniem, że umowę można podpisać także w kolejnych dniach i że można to zrobić również elektronicznie. Przewoźnik poprosił też Veolię, aby do 8 lipca określiła, czy zamierza podpisać umowę „z uwzględnieniem krótszego okresu obowiązywania umowy”.
– Ponieważ termin 1 lipca był już niemożliwy, zasugerowaliśmy, że umowa może zostać podpisana niezwłocznie, oczywiście z uwzględnieniem 21 dni, które przewiduje procedura zmiany dostawcy energii. Zatem mógł to być np. termin 1 sierpnia – wyjaśnia Opasiak. – W odpowiedzi na niniejsze wezwanie Veolia Energy Conctracting Poland przesłała 7 lipca pismo, z którego wynikało, że nie przystąpi do podpisania umowy.
– Dostawa energii elektrycznej, ze względu na skomplikowany charakter rynku energii, jest możliwa do zrealizowania w konkretnym terminie, na konkretnych, niepowtarzalnych warunkach. Jest dla danego terminu dostaw wyceniana, a każda zmiana terminu wywołuje potrzebę rekalkulacji – oświadczyła Veolia, która tłumaczyła w ten sposób, że nie jest w stanie dostarczyć prądu w zaproponowanej cenie, skoro umowa nie będzie realizowana 1 lipca.
Zostali bez żadnej oferty
W tej sytuacji MPK mogłoby sięgnąć po ostatnią, najdroższą propozycję, gdyby nie to, że oferent (PGE Obrót) złożył wcześniej wniosek o zwrot wadium, a 6 lipca upłynął termin ważności ofert. – W związku z tym nie było już żadnej ważnej oferty – tłumaczy rzeczniczka miejskiego przewoźnika.
MPK płaci sześć razy więcej
W efekcie MPK nadal korzysta z prądu „rezerwowego dostawcy”. Jest nim ta sama firma (PGE Obrót), która sprzedawała przewoźnikowi energię do końca czerwca. Od 1 lipca życzy sobie za nią nawet sześciokrotnie więcej pieniędzy. Stawka ze szczytu porannego wzrosła z 331 zł na 1872 zł za megawatogodzinę, w popołudniowym szczycie cena skoczyła z 390 na 1992 zł za MWh, zaś w okresie międzyszczytowym stawka nie wynosi już 257 zł, ale 1609 zł za MWh energii elektrycznej.
Miejski przewoźnik szykuje już kolejny przetarg. – Mieszkańcy Lublina mogą być spokojni – zapewnia rzeczniczka MPK. – Kursy trolejbusami i autobusami elektrycznymi są i będą wykonywane.