W Lublinie powstało muzeum selfie. – Inspirowało nas Muzeum Lodów w Nowym Jorku i Yayoi Kusama, japońska artystka – mówi pomysłodawczyni przestrzeni stworzonej specjalnie dla fotografów-amatorów i profesjonalistów. Fotogeniczne miejsca to pomysł na biznes i reklamę. Przygotowują je nawet poważne instytucje kultury.
W zbędnych przestrzeniach magazynowo-biurowych Targów Lublin, które zostały zaaranżowane w różnych stylach, powstało ponad 30 instalacji do robienia zdjęć. "Łaaał" sześcioletniej Nicoli, która jako jedna z pierwszych widziała Selfie Station to rekomendacja dla intensywnie niebieskiego pomieszczenia, w którym są podświetlane obłoki i biały konik (w rzeczywistości to jednorożec–red.).
Miło i kolorowo
– Do tej pory robiliśmy imprezy jedno- dwudniowe. Chcieliśmy stworzyć coś co będzie działało ciągle, przyciągało młodzież i nie tylko młodzież. Pomysł zrodził się rok temu, szukaliśmy lokalizacji ale w końcu uznaliśmy, że może lepiej zrobić muzeum selfie u siebie. Nazwa "muzeum" dla takich miejsc jest używana na całym świecie, w Stanach Zjednoczonych są praktycznie w każdym mieście. Ludzie lubią robić sobie zdjęcia, wrzucają je do sieci, tu można przyjść i swobodnie fotografować – mówi Dorota Kulik z Targów Lublin, pomysłodawczyni i realizatorka nowego miejsca.
Choć ideą było stworzenie przestrzeni, gdzie zawsze będzie miło, ciekawie, wesoło i kolorowo, nikt nie kryje, że to komercyjny projekt. Oprócz fotografów-amatorów w muzeum selfie mogą powstawać reklamy, sesje zdjęciowe, filmy. Aranżacje mają się zmieniać, organizatorzy myślą o elementach okolicznościowych, na przykład świątecznych.
Przyjść tu może każdy. Jedyny znak zakazu jaki wisi dotyczy obuwia – z uwagi na kolorowe a nawet miękkie jak aksamit podłogi nie można chodzić w szpilkach. Przy wejściu uwagę zwraca miarka wzrostu. Sprawę wyjaśnia cennik – dzieci, które nie mają 100 cm wchodzą gratis. Reszta kupuje bilety. Poniedziałek-piątek: 25-30 zł, rodzinny 65 zł, grupowy 20 zł; sobota i niedziela: 30-35 zł, rodzinny 80 zł, grupowy 25 zł.
Pstryk, promocja
Potęga selfie i zdjęć wrzucanych zaczyna być coraz bardziej doceniana. Świetlne litery Lublin na placu Litewskim to najlepszy przykład. Kto był na wystawie prac Tamary Łempickiej w Muzeum Narodowym w Lublinie zapewne ma pamiątkę – zdjęcie na zaaranżowanym balkonie z widokiem na panoramę Paryża i postacią malarki.
– Byli ludzie, którzy pierwszy raz w życiu przyszli do Ogrodu Botanicznego, żeby zobaczyć iluminacje w Lumina Park, czy wrócili do nas, żeby zwiedzić ogród tego nie wiem. Zainteresowanie parkiem iluminacji było bardzo duże, my też byliśmy zadowoleni z tej współpracy. Najlepszym dowodem jest to, że niebawem zacznie się montaż, świecących elementów, bo 10 listopada będzie otwarcie "Zaczarowanego ogrodu" – zapowiada Grażyna Szymczak, dyrektor Ogrodu Botanicznego UMCS.
Chęć zrobienia sobie zdjęcia w iluminowanym autobusie lub pod iluminowanym grzybkiem była tak wielka, że pierwszą edycję światełkowej atrakcji zobaczyło 60 tysięcy osób. To tyle ile się w całym sezonie przewija przez botanik. Tegoroczna wersja będzie zlokalizowana w innych rejonach ogrodu, będą nowe elementy i muzyka. Wejście ma kosztować trochę więcej niż poprzednio: 24-27 zł i rodzinny 95 zł od poniedziałku do czwartku; od piątku do niedzieli 27-31 zł i rodzinny 105 zł.
Dynia fotogeniczna
Podobnie rodzinny charakter ma debiutująca w tym roku w Lublinie dyniowa atrakcja. A jakże, dla fotografów.
– Kupiliśmy od rolników cztery tony dyń i tak powstała pierwsza w Lublinie dyniowa farma. W innych miastach mogą być takie miejsca, dlaczego nie w Lublinie? W Stanach Zjednoczonych wystawy dyń połączone z możliwością ich zakupu są bardzo popularne. U nas też od tego weekendu trwa dyniowy kiermasz, który organizujemy do końca działalności farmy czyli do 31 października – mówi Magdalena Marecka, z lubelskiej agencji I am event, współorganizatorka Farmy Dyń.
Pomysł na malownicze miejsce w którym dzieci mają zajęcia i warsztaty a dorośli robią setki zdjęć się sprawdził. Organizatorki są zadowolone z dużego zainteresowania odwiedzających, którzy korzystając z pięknej pogody chętnie przyjeżdżają do farmy działającej na terenie Hotelu Royal Botanik. W tym momencie oceniają, że koszty przygotowania dyniowego raju im się zwrócą. Bilet wstępu kosztuje tu 10-20 złotych.