Rozmowa z Ryszardem Polańczykiem, współwłaścicielem Księgarni Techniczno-Naukowej w Lublinie.
– Tak, kiedyś pytaliśmy "słucham”, teraz mówimy "w czym możemy pomóc”? Właśnie przeszliśmy na samoobsługową formę sprzedaży. Skończyła się epoka lad, zaczęła epoka komputeryzacji i samoobsługi. Obserwujemy – jeśli klient wie, czego szukać i umie to zrobić, nawet nie musimy oferować swojej pomocy.
• Od kiedy w tym miejscu znajduje się księgarnia?
– Została otwarta 1 stycznia 1950 roku.
• Zawsze miała taki profil?
– Aż do chwili obecnej, kiedy zdecydowaliśmy się wejść do sieci Książnicy Polskiej z Olsztyna i zmieniliśmy nazwę na Księgarnię Techniczno-Naukową. Poszerzyliśmy też
ofertę o książki z dziedziny prawa, poradniki, beletrystykę.
– W dzisiejszych czasach księgarnia powinna mieć więcej do zaoferowania czytelnikom. Nie ukrywam też, że książki sprzedaje się coraz trudniej i jeśli nie ma się tytułów, o które klienci pytają, to po prostu przestanie się istnieć na rynku
• Jak długo pan tu pracuje?
– W tej księgarni 33 lata, w zawodzie 53 rok. Przeszedłem wszystkie szczeble – od magazyniera po księgarza. Obserwuję, jak się zmieniał rynek. Kiedyś książki były wydawane na brzydkim papierze, niestarannie, a też nie zawsze wyszły spod pióra dobrych autorów, ale popyt był ogromny.