Nie było przyjęć na zaplanowane zbiegi, zawieszono planowe operacje, a karetki nie dowoziły nagłych przypadków – tak w poniedziałek wyglądała sytuacja w szpitalu przy Kraśnickiej w Lublinie. Ok. 150 pielęgniarek poszło na zwolnienia lekarskie. Jedni mówią o epidemii, drudzy o sporze płacowym z dyrekcją
W izbie przyjęć planowych nie było żywego ducha. Dyrektor odwołał przyjęcia, bo do pracy nie przyszły pielęgniarki, w tym instrumentariuszki i anestezjologiczne. A bez nich nie można przeprowadzić operacji. Także na innych oddziałach nie było pełnej obsady. Według nieoficjalnych danych, w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego, „chorobowe” wzięło 150 osób. Do pracy przyszły tylko pielęgniarki oddziałowe i ich zastępczynie.
– Szpital wspomagał się studentkami pielęgniarstwa oraz pielęgniarkami z rehabilitacji – dowiedzieliśmy się na miejscu.
Kierownictwo podaje także inne przyczyny wstrzymania planowych przyjęć. – W związku z pełnym obłożeniem szpitala w dniach wolnych od pracy, w sobotę i niedzielę, wstrzymano te przyjęcia, aby zabezpieczyć opiekę nad pacjentami wymagającymi niezwłocznego leczenia – mówi Gabriel Maj, dyrektor szpitala. – Zwiększyła się też absencja chorobowa w grupie pielęgniarek i położnych. To może być spowodowane toczącym się sporem zbiorowym ze związkami zawodowymi pielęgniarek i położnych – przyznaje jednak dyrektor.
– Nic nie wiem o nieobecności pielęgniarek. To nie jest akcja związku – zapewnia jednak Mariusz Gnat, przewodniczący Zakładowej Organizacji Związkowej Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. – Może to jakaś epidemia, a może wewnętrzne zakażenie szpitalne? – zastanawia się.
Nieoficjalnie mówi się, że „epidemia” jest związana z przedłużającymi się negocjacjami płacowymi. Pielęgniarki i położne z Kraśnickiej żądają podwyżki w wysokości 1000 złotych netto.
– Łącznie z pochodnymi żądania wynoszą 2400 zł na jeden etat pielęgniarki i położnej. Skutek – 18 mln zł w skali roku –wylicza dyrektor.
W szpitalu pracuje ok. 700 pielęgniarek. – Ich zarobki wahają się od 3 do 6 tys. zł brutto – mówi Gabriel Maj i dodaje, że pielęgniarki w tym roku, 1 lipca i 1 września, i tak otrzymają podwyżki z mocy prawa, tzw. zembalowe i radziwiłłowskie (od nazwisk b. ministrów zdrowia – dop. red.), w sumie 1600 zł brutto.
W szpitalu panuje napięta atmosfera. – Zapewniam, że bezpieczeństwu pacjentów nic nie zagraża. Mamy umowę z PSK 4 i w razie dłuższej absencji pielęgniarek właśnie ten szpital przejmie naszych chorych na zabiegi planowe. Zabiegi ratujące życie realizujemy u nas na bieżąco – dodaje dyrektor.
Jak długo potrwa ten stan rzeczy? – Może skończy się jutro, może w środę, może za kilka dni. Sytuację mamy opanowaną – zapewnia dyrektor Maj.
– We wtorek rano usiądziemy do rozmów z Marią Olszak-Winiarska, przewodniczącą Zarządu Regionu Lubelskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Sytuacja jest rzeczywiście trudna, ale na pierwszym miejscu jest bezpieczeństwo chorych – mówi Arkadiusz Bratkowski, członek zarządu Województwa Lubelskiego, odpowiadający za służbę zdrowia.
Bratkowski przyznaje jednak, że szpitala, jako płatnika, nie stać na żądania płacowe pielęgniarek i położnych.