(sxc.hu)
7 dni na złożenie wyjaśnień dostała dyrektorka szkoły, w której miała zostać zgwałcona 12-letnia uczennica. Musi się wytłumaczyć nie tylko z tego zajścia. Ale też, dlaczego nie powiadomiła o sprawie ani Urzędu Miasta, ani kuratorium.
Tam 12-latka wskazała na trzech uczniów ze starszej klasy. Powiedziała, że była wciągana przez nich do toalety dla chłopców. Mówiła też o zaroślach w pobliżu szkoły. Biegły psycholog uznał, że nie ma powodów, by dziewczynce nie wierzyć. Sprawa trafiła do sądu rodzinnego. Ten przesłucha teraz wskazanych przez 12-latkę chłopców, świadków i sprawdzi nagrania szkolnego monitoringu.
Tu pojawia się problem. Nagrania przeglądała już dyrektorka szkoły, do której przyszła matka zgwałconej dziewczynki. – Dokładnie sprawdziliśmy. Nic takiego, o czym mówi ta uczennica, nie miało w szkole miejsca – mówiła nam w ub. tygodniu dyrektorka szkoły.
Tyle że ta – znając sprawę od kilku tygodni – nie powiadomiła ani Urzędu Miasta, ani Kuratorium Oświaty. – To niedopuszczalne – nie kryje Krzysztof Babisz, lubelski kurator oświaty. – Kiedy pojawia się podejrzenie, nawet niepotwierdzone, że do takiego zdarzenia mogło dojść na terenie szkoły, dyrekcja ma obowiązek natychmiast powiadomić organ prowadzący i nadzorujący.
Dlaczego to tak ważne? – Nie jesteśmy od tego, żeby od razu po takim zgłoszeniu wyciągać konsekwencje, karać – podkreśla Babisz. – Ale od tego, żeby pomóc szkole rozwiązać taki problem. Możemy zapewnić psychologów, prawników.
Sprawa jest na tyle kuriozalna, że Urząd Miasta (organ prowadzący szkołę) sam musiał ustalić, o którą placówkę chodzi. – Zrobiliśmy to. Dzwoniąc do szkół i pytając – mówi Ewa Dumkiewicz- Sprawka, dyrektor Wydziału Oświaty i Wychowania w lubelskim magistracie. Natychmiast po odnalezieniu szkoły, wezwała jej dyrektorkę na dywanik.
Ta pojawiła się w urzędzie we wtorek. Nie mogła jednak szczegółowo opowiedzieć o sprawie, bo... straciła głos. – Była chora. To było widać. Miała kłopot z krtanią – mówi Dumkiewicz-Sprawka.
– Otrzymała pismo z prośbą o złożenie wyjaśnień na piśmie. Ma siedem dni na odpowiedź.
Podobne pismo wczoraj wysłało do dyrektorki kuratorium. – Chcemy wiedzieć, czy takie zdarzenie miało w szkole miejsce, jakie kroki podjęła dyrekcja i dlaczego nie powiadomiła nas o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na terenie szkoły – wylicza kurator Babisz.
Za to ostatnie dyrektorkę może czekać postępowanie dyscyplinarne. Ale dopiero, jeżeli sąd uzna, że do gwałtu na terenie szkoły rzeczywiście doszło. A dyrekcja, wiedząc o sprawie, nikomu o tym nie powiedziała.
Wczoraj dyrektorka była w szkole, ale nie udało nam się z nią porozmawiać. Najpierw była na "obserwacji lekcji”, potem miała interesantów.