Straż postawiła fotoradar nie tam, gdzie zapowiadała. Urządzenie "ustrzeliło” 100 kierowców
To nie żaden podstęp, ale zwykła pomyłka – zapewnia lubelska Straż Miejska. I przyznaje, że fotoradar, który ktoś podpalił przy al. Andersa, w ogóle nie powinien się tam znaleźć.
– Ktoś przez pomyłkę zastosował harmonogram z innego tygodnia – wyjaśnia Ryszarda Bańka z biura prasowego Straży Miejskiej. Dodaje, że za fotoradar odpowiedzialny był naczelnik Wydziału Nadzoru nad Ruchem Drogowym i że złożył już rezygnację ze stanowiska. – Jednym z powodów była ta pomyłka – dodaje Bańka.
– Naczelnik złożył rezygnację w piątek, 8 lutego. W poniedziałek to pismo zostało zadekretowane, a we wtorek przyjąłem dymisję naczelnika – przyznaje Jacek Kucharczyk, komendant Straży Miejskiej. Pytany, czy miało to związek ze sprawą aparatu umieszczonego przy al. Andersa mówi, że rezygnacja miała podłoże osobiste. Były naczelnik nie rozstanie się z mundurem, pozostanie w straży.
Maszt przy al. Andersa jest najbardziej dochodowy ze wszystkich stojących w Lublinie. Ci, którym zrobił zdjęcie między piątkiem a poniedziałkiem, będą musieli zapłacić mandat. Gdy fotoradar był tu "przez pomyłkę” wpadła prawie setka kierowców