Zofia Grabczan (Samoobrona) smacznie spała w lubelskim mieszkaniu swej córki, gdy jej złoty matiz oddalał się na lawecie sprzed wieżowca.
Sprawa matiza ciągnie się od kilku lat. Ścigana za długi działaczka Samoobrony nie miała szans na kredyt. A bardzo chciała mieć auto. Daewoo matiza kupiła dla niej przyjaciółka Anna Ł., która kredyt wzięła na siebie. Ponieważ parlamentarzystka nie spłacała rat, w maju kobieta zażądała zwrotu auta. Grabczan odmówiła.
W poniedziałek zdesperowana Anna Ł. wzięła sprawy w swoje ręce. Wybrała moment, gdy posłanka z Radzynia Podlaskiego nocowała u swej córki w Lublinie. Samochód zabrała na oczach policji.
- Około godz. 21.30 odebraliśmy zgłoszenie o awanturze na ul. Głębokiej - relacjonuje Magdalena Jędrejek z Komendy Miejskiej Policji. - Ale patrol nie zastał na miejscu żadnej awantury. Była za to kobieta, na której zlecenie mechanicy zabierali na lawetę samochód matiz. Policjanci wylegitymowali kobietę. Okazała się nią Anna Ł. Miała dokumenty potwierdzające, że auto należy do niej, więc patrol odjechał.
- Ona mi ten samochód ukradła. Zawiadomiłam prokuraturę o przestępstwie - oburzała się wczoraj Zofia Grabczan.
- Owszem, posłanka ustnie przekazała nam informację o tym zdarzeniu. Ale doniesienia o przestępstwie nie złożyła - twierdzi Aldona Stefańczyk z Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.
Grabczan ma też pretensje do policji. - Jak oni mogli stwierdzić, że to jej samochód, skoro ja mam dowód rejestracyjny w torebce? - pyta posłanka.
- Anna Ł. okazała nam umowę kredytową na swoje nazwisko i wezwanie do zapłaty 10 800 zł. A w naszej bazie danych jako właściciele samochodu widnieli Anna Ł. i bank - wylicza Jędrejek.
Anna Ł. poradziła sobie z tym, z czym nie dała sobie rady policja. W połowie maja kobieta poprosiła funkcjonariuszy z Radzynia Podlaskiego, by odzyskali jej auto. Pokazała dokumenty i namówiła patrol do pomocy. Kiedy jednak mundurowi zorientowali się, że zajechali na posesję chronionej immunitetem posłanki, odstąpili od akcji.
Po tamtej wizycie Grabczan zarzuciła policjantom naruszenie immunitetu. W radzyńskiej prokuraturze złożyła w tej sprawie doniesienie o przestępstwie. Ale nie jedyne. Annie Ł. zarzuciła oszustwo. Nie próżnowała też pani Anna: dzień wcześniej złożyła zawiadomienie o przywłaszczeniu przez posłankę auta. Wszystkie śledztwa przeniesiono do Lublina.
- Musimy jeszcze przesłuchać kilku świadków - mówi prokurator Stefańczyk. - Co będzie dalej, zdecydujemy pod koniec lipca. Do tej pory nikomu nie postawiliśmy zarzutów.
Z Anną Ł. nie udało nam się skontaktować.