Polki, walczyki, oberki, i fokstroty. Skocznie, sentymentalnie i smacznie. W Muzeum Wsi Lubelskiej odbyła się „Potańcówka pod gwiazdami”. Przyciągnęła tłumy miłośników dobrej zabawy.
Gościom przygrywała Maciejowa Kapela. W repertuarze znalazły się szlagiery miejskiego folkloru pochodzącego z Warszawy i Lwowa. Nie zabrakło rówież niezapomnianej muzyki z przedwojennych filmów i rewii.
Pan Jerzy na potańcówkę do Skansenu przyszedł z żoną Halinką. Przyznaje z uśmiechem, że to forma oszukiwania peselu. - Lubimy tańczyć przy muzyce na żywo, to coś wspaniałego. Polkę tańczy się ruchem wirowym, po kole. To rozluźnia i ułatwia taniec. Uwielbiam fokstroty, symbol lat 20, taki inny rodzaj walca, ale dużo szybszy – opowiadał roztańczony mężczyzna.
– „Na dechy” czy na „Budy” chodziło się od maja. Każda panna na to czekała. Myśmy tam mężów szukały. Każda z nas się stroiła, piło się oranżadę i bawiło do białego rana. Potem chłopcy nas odprowadzali, nie raz tatuś krzyczał, że wracałam bladym świtem - dodaje z kolei pani Aniela.
Jak podkreślają organizatorzy potańcówki w Skansenie to swoisty wehikuł czasu, przenoszący uczestników do lat międzywojennych, co można było zaobserwować podziwiając kreacje przybyłych gości. Karczma Kocanka serwowała orzeźwiające napoje oraz pyszne przysmaki.