Żeby kupić kanapę, na której odpoczywa prezes Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie, ekspedientka z osiedlowego sklepu musiałaby odkładać swoją pensję przez co najmniej pół roku.
Na jednym z dwóch biurek komputer z ciekłokrystalicznym monitorem. – Dopiero uczę się obsługi – przyznaje prezes. Wszystkie meble w gabinecie są z litego drewna. Z wielkiego stojącego zegara z wahadłem rozlega się dźwięk kurantów.
Druga część gabinetu to pokój wypoczynkowy. A w nim 29-calowy telewizor, do tego odtwarzacz DVD, magnetowid i dekoder Cyfry +. Wszędzie klimatyzacja. Wielu prezesów mogłoby pozazdrościć takiego gabinetu. – To ich problem, jeśli są tacy zazdrośni – odparowuje Oworuszko.
Niczym w parku można poczuć się wchodząc do siedziby Zakładu Gazowniczego przy ul. Diamentowej w Lublinie. Duży, wysoki hol. Bujna roślinność i wodne kaskady. A pod podłogą strumyk przykryty szkłem. – Ale przez długie lata gnieździliśmy się w parterowym baraku – zastrzega Bolesław Staniszewski, dyrektor zakładu. Na stanowisku od piętnastu lat.
Jego gabinet ma co najmniej 30 mkw. Prawie bez mebli. Oprócz wielkiego biurka i szafy jest też barek. Oczywiście zamknięty. – Mam laptopa, sprzęt grający, klimatyzację. Czy to luksus? – pyta Staniszewski.
Gabinet szefa lubelskich wodociągów jest duży, ale zastawiony meblami. Wielkie biurko, skórzany fotel, stoliczek do kawy, stół konferencyjny, krzesła i szafy. – Najcenniejsze są chyba pamiątki – mówi Tadeusz Fijałka pokazując dyplomy i statuetki, którymi nagradzano firmę. – Trochę się tego nazbierało.
Ale w gabinecie jest także kolekcja przedwojennych obrazów olejnych lubelskiego malarza, telewizor i magnetowid Thomson. Nie najnowsze. – Czasami oglądam – dodaje Fijałka. – Jak przychodzę po południu do pracy.
Dyrektora Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Lublinie nie zastaliśmy. Do gabinetu wpuszczono nas po półgodzinnych negocjacjach. Gabinet szefa lubelskiego ZUS to długie pomieszczenie pełne kwiatów. – Ale to prywatna własność dyrektora – spieszy z wyjaśnieniem Mirosława Witka, rzecznik ZUS. – O, tam za rogiem, jest jeszcze biurko z komputerem.
Blado wypada w tym zestawieniu gabinet prezesa Lubelskich Zakładów Energetycznych Lubzel. – Od lat nic nie zmieniałem – przyznaje Tadeusz Skrzypek. Pokój zadbany, ale bez przepychu. Na półkach regału dyplomy i trofea. Prezesowi przygrywa stary radiomagnetofon bez kompaktu. Teraz mało który komis przyjąłby taki zabytek.