Organizacje związkowe z Cukrowni "Lublin” rozpoczęły wczoraj akcję protestacyjną.
Na razie informacja o zamknięciu lubelskiej cukrowni jest nieoficjalna. - W środę przedstawimy oficjalny komunikat - zapewnia Łukasz Wróblewski, rzecznik Krajowej Spółki Cukrowej (KSC).
- Dla nas wszystko jest jasne. Zarząd KSC ma zamiar wyłączyć naszą cukrownię z produkcji i przeprowadzić demontaż wszystkich urządzeń. Chcą wziąć pieniądze z unijnego funduszu restrukturyzacyjnego - oburza się Artur Kopyra, przewodniczący Związku Zawodowego "Solidarność” w Cukrowni "Lublin”.
Wczoraj pracownicy zawiązali Komitet Obrony i podjęli uchwałę o przystąpieniu do akcji protestacyjnej. Tuż po godz. 10 oflagowali bramy prowadzące do cukrowni. Przeprowadzą również referendum dotyczące przystąpienia do strajku i jego formy.
- Przystąpią do nas organizacje plantatorskie i będziemy bronili zakładu. Nie dopuścimy do zwolnienia 399 pracowników i do zlikwidowania najnowocześniejszej cukrowni w kraju - podkreśla Kopyra. Jednocześnie związkowcy żądają zmiany decyzji KSC i odwołania zarządu.
Oburzeni są również plantatorzy. - To skandal, żeby wyłączać najlepszą w kraju cukrownię. Nie możemy tego pojąć. Jak tylko dostaniemy oficjalny projekt KSC, przystąpimy do strajku - zapewnia Janusz Mączka, dyrektor Wojewódzkiego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego. Dodaje, że w przypadku zamknięcia zakładu, musieliby przekazywać uprawy Cukrowni "Krasnystaw”, co zwiększyłoby koszty produkcji i transportu.
Najpierw jednak KSC musi przedstawić projekt wygaszenia produkcji. Później Spółka jest zobowiązana do przeprowadzenia dwukrotnie konsultacji z plantatorami. Dopiero potem może podjąć decyzję w sprawie zamknięcia cukrowni.