Artur B. spodziewa się, że prokurator będzie chciał dla niego 15 lat więzienia. – Wyjdę w wieku 40 lat i znowu będę kradł – zapowiedział dziś w sądzie. Prokurator oskarża go o 13 zuchwałych napadów i kradzieży.
Lista postawionych mu zarzutów jest wyjątkowo długa, nawet jak na recydywistę. Od napadów na klientów barów szybkiej obsługi w centrum Lublina po obrabowanie filii banku. Artur B. napadał nawet co kilka dni. Zaczął w maju ub. roku, dwa tygodnie po wyjściu z więzienia, gdzie odsiadywał sześcioletni wyrok za rozbój.
– Co się stało, że w takim czasie po wyjściu z więzienia popełnia pan przestępstwo – zapytał go sędzia Mirosław Brzozowski.
– Narkotyki zniszczyły mi głowę – odparł Artur B.
Na dzisiejszej rozprawie o swoich przejściach z bandytą opowiadali świadkowie. Ofiarą rabusia padł m.in. Rafał S. 29-latek miał pecha, bo w autobusie linii 11 usiadł na przeciwko Artura B. A na dodatek przypadkiem go potrącił. Bandyta najpierw go wyzywał, potem wyciągnął nóż. Zażądał laptopa, który mężczyzna miał ze sobą. Przestraszonego wyprowadził z autobusu w głąb osiedla. Spisał nazwisko z dokumentów. Zagroził, że go znajdzie, jeśli zawiadomi policję.
– Potem kazał mi nie ruszać się z miejsca przez pięć minut i odszedł z moim komputerem – opowiadał we środę w sądzie obrabowany mężczyzna.
W barze KFC Artur B. dosiadł się do dwóch studentów. Powiedział, że potnie ich nożem, jeśli nie oddadzą mu pieniędzy i telefonów komórkowych.
Artur B. przyznał się do kilku napadów, ale zaprzeczał, że brał udział w najpoważniejszym: na agendę banku PKO BP. W lipcu ub. roku bandyta zastraszył tam pracownicę przedmiotem przypominającym broń po czym zabrał 24 tys. zł.
– Mnie się nie da zresocjalizować – wyznał w końcu szczerze. I dodał, że spodziewa się, że prokurator zechce posadzić go na 15 lat do więzienia.
– Jak wyjdę, to nie będę miał nikogo. I będę robił to co robiłem: kradł – dodał.