
Nazwa Chisza jest nieprzetłumaczalna, bo to wyraz stworzony z nazw najpopularniejszych dań – chinakali i szaszłyka. W centrum Lublina działa nowe miejsce z kuchnią kaukaską.

– To jest nasza pierwsza restauracja ale planujemy rozwinąć sieć w innych miastach. Na razie otworzyliśmy lokal przy Świętoduskiej. Jeszcze jesienią się powiększy, bo kończymy remontować piwnice – mówi Aramais Grigoryan, syn właściciela Chiszy. On urodził się w Lublinie, ale jego rodzice przyjechali do Polski z Armenii.
Nowa restauracja proponuje gościom potrawy robione według rodzinnych, domowych przepisów. Można patrzeć jak powstają. – Nie ograniczamy się tylko do Armenii czy Gruzji, w karcie są dania z całej kuchni kaukaskiej. Szaszłyki czy chaczapuri goście raczej znają, ale mamy potrawy o których musimy opowiedzieć – dodaje Grigoryan. Dla debiutantów wydrukowali instrukcję jedzenia chinakali.
Lokal pod „6” jest wynajęty ale właściciele Chiszy znają historię tego miejsca. Widzieli przedwojenne zdjęcia Stefana Kiełszni i szyld dawnego zegarmistrza, który pracował w lokalu w którym oni otworzyli restaurację. W miejscu gdzie on miał witrynę jest gorąca szyba za którą robi się szaszłyki.
Remont miejsca dla Chiszy trwał długo, bo razem z łączeniem kilku dawnych pomieszczeń zupełnie zmieniło się podwórko. Kaukaskie smaki zrobiły tam ogródek. – Razem mamy 60 miejsc, w piwnicach będzie około 50 – wylicza syn właściciela i mówi, że aranżacje podwórka robili sami, projektantki wymyśliły restaurację.