Odkąd pojawiły się arktyczne mrozy, lubelscy strażacy mają pełne ręce roboty. Dziś rano gasili sadze, które zapaliły się w kominie przy ul. Żelaznej w Lublinie, w środę jeździli do pożaru poddasza przy ul. Dzbelin i zatrucia tlenkiem węgla przy ul. Trześniowskiej.
Jedna z dziewczyn poszła pod prysznic. W pewnym momencie zaczęła się źle czuć. Druga, w pokoju obok, również. Na szczęście strażacy pojawili się w porę. – Wszystkie osoby przebywające w domu: obie dziewczyny, dzieci i babcia, miały objawy zatrucia tlenkiem węgla – informuje Badach.
Wszystkie trafiły do szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Prawdopodobną przyczyną zatrucia był wadliwy piec gazowy.
Z kolei niedrożne przewody kominowe były przyczyną pożaru, do którego doszło dziś rano przy ul. Żelaznej. – Zapaliła się sadza zalegająca w kominie. Spalił się fragment schodów w kamienicy. Na szczęście nikomu nic się nie stało – mówi rzecznik lubelskiej straży.
– To ewidentny przykład pożaru w trakcie sezonu grzewczego. Gdy ludzie intensywnie palą w piecach, nie sprawdzając wcześniej przewodów kominowych i wentylacyjnych – podkreśla Badach. – To absolutnie konieczne. I nigdy nie jest na to za późno. Warto zadzwonić po kominiarzy nawet teraz.
Na razie nie wiadomo, czy niedrożne przewody przyczyniły się do pożarów, które lubelscy strażacy gasili w środę. Najpierw w Bychawie, potem przy ul. Dzbelin w Lublinie.
W tym drugim przypadku na miejsce pojechały dwie jednostki straży. Akcję utrudniało duże zadymienie. Spłonęło całe poddasze drewnianego domu: dach i część pomieszczeń wewnątrz. Według wstępnych ustaleń straty wynoszą 150 tys. zł. Nikomu z dwójki mieszkańców domu nic się nie stało.
Strażacy apelują, żeby do ogrzewania domów używać tylko urządzeń z atestem. To ważne zwłaszcza teraz, gdy te – z powodu silnych mrozów – pracują "pełną parą”.