Podręcznik prof. Tomasza Węcławskiego, teologa, który wystąpił z Kościoła, może zniknąć z uczelni. Studenci z całego kraju zapowiadają protesty.
Cała afera zaczęła się od publikacji "Tygodnika Powszechnego”, który w styczniu poinformował, że Węcławski wystąpił z Kościoła katolickiego. Sam Węcławski nie chce mówić o motywach, odsyłając do swoich wykładów.
Ale na reakcje innych wykładowców nie trzeba było czekać. Prof. Paweł Bortkiewicz, dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, zapowiedział, że powstanie ogólnopolski zespół teologów, który "przeanalizuje krytycznie twórczość znanego teologa i byłego księdza”. W skład zespołu wejdą specjaliści z uczelni, m.in. z Krakowa, Torunia, Opola, Warszawy i Lublina.
Środowiska akademickie w całym kraju obiegała informacja, że - w wyniku prac zespołu - z programów nauczania większości uczelni zostanie wycofana książka prof. Węcławskiego Pt. "Chrystus naszej wiary”, od 20 lat używana jako najpopularniejszy podręcznik do chrystologii. Już teraz w wielu seminariach książka po cichu jest zastępowana innymi pozycjami.
Sprawa wywołała oburzenie studentów. - To powrót do indeksu ksiąg zakazanych. Będziemy protestować - zapowiada Artur Sułowski, przewodniczący Koła Naukowego Teologów na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Żacy rozważają m.in. wysłanie petycji do Episkopatu.
- Poczekajmy do zakończenia sesji egzaminacyjnej. Wtedy przyjdzie czas na dyskusje na ten temat - mówi Agata Żyła z Samorządu Studentów Wydziału Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Ale moim zdaniem ten podręcznik nie powinien być wycofywany z uczelni - dodaje. - To, że profesor odstąpił od Kościoła, nie umniejsza jego inteligencji.
(mb, pap)