Prokuratura nie znalazła dowodów, że Janusz Palikot ukrył miliony złotych w rajach podatkowych. Uznała też, że nieprawdziwe zapisy w jego oświadczeniach majątkowych mogły wynikać z... bałaganiarskiej natury posła. To, czy słusznie umorzyła sprawę, zbada teraz sąd.
Nowińska przekonuje, że polityk wyprowadzał od 2003 roku majątek ich wspólnej spółki Jabłonna do tajemniczych firm zarejestrowanych w tzw. rajach podatkowych, m.in. na wyspie Curacao (Antyle Holenderskie). W ten sposób miał uszczuplić majątek jej i firmy o przynajmniej 60 mln zł.
Palikot miał też nakłamać w sześciu oświadczeniach majątkowych z lat 2007–2010. Centralne Biuro Antykorupcyjne znalazło tam aż kilkadziesiąt nieprawdziwych informacji. Np. poseł zawyżał lub zaniżał kwoty otrzymanych kredytów, nie wpisał niektórych dochodów, zawyżył o 5 mln zł wartość udziału w pałacu w Jabłonnej, czy nie przyznał się do samochodu Land Rover Defender.
– Były już wydane nakazy przeszukania i zatrzymania dokumentów Grund Corporate, jednak Palikot wynajął prawnika, który rok temu to zablokował. Jeśli ma czyste sumienie, to dlaczego to zrobił? – zastanawia się Anna Borek, pełnomocnik Nowińskiej.
Inna poszlaka: polityk miał uszczuplać majątek przy użyciu zarejestrowanej na Curacao JP Family Foundation – fundację nadzorował bliski współpracownik posła.
Wcześniej Palikot zapewniał stanowczo, że pieniędzy nie wyprowadził, a z byłą żoną rozliczył się uczciwie. Nie chciał jednak z nami rozmawiać o tej sprawie. "Nie wypowiadam się ze względu na dobro dzieci” – odpisał wczoraj na naszego SMS-a z prośbą o kontakt (z Nowińską poseł ma dwóch synów – dop. red.).
Prokurator Joanna Chojnowska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie umorzyła śledztwo pod koniec grudnia 2011 roku. Twierdzi, że działalność Palikota nie miała znamion czynu zabronionego.
Nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych uznała za niedbalstwo. Przywołała zeznania świadka (tego od JP Family Foundation), który tłumaczy, że Palikot "ze swoim filozoficznym podejściem do życia zawsze mało dbał o dokumenty”.