• Od kilku dni piszemy o wstrząsającej historii: Kilku nastolatków podpaliło szczeniaka i nagrało to telefonem komórkowym.
- Ja wciąż nie mogę dojść do siebie po tym makabrycznym - z premedytacją użyję tego słowa - zabójstwie. Od kilku dni jestem chora, mając przed oczyma wizję cierpienia zwierzęcia. I bestialstwa tych chłopaków. Dlatego nie zostawię tak tej sprawy. Dotrę do środowiska, w którym żyją oprawcy. Sprawdzę, czy jakieś zwierzęta są tam jeszcze źle traktowane.
• Ukaranie nastolatków nie załatwi sprawy?
- Zdecydowanie nie. Gdzie byli rodzice tych chłopaków, dlaczego nikt nie zareagował?! Skąd w ogóle taki makabryczny pomysł? Może w tym środowisku znęcanie się nad zwierzętami jest normą. To możliwe, zważywszy, że na lubelskiej wsi psy trzyma się na krótkich łańcuchach, cały dzień bez miski wody. Od tego się zaczyna, potem już tylko krok
do zbrodni.
• Co powinniśmy zrobić widząc, że ktoś znęca się nad zwierzęciem?
- Natychmiast zawiadomić policję, potem organizację zajmującej się zwierzętami. Wspólnie doprowadzić, by sprawa trafiła do sądu. I ją nagłośnić. Tylko tak można odstraszyć morderców zwierząt. W piątek zeznawałam w sądzie przeciwko weterynarzowi, który kazał myśliwemu rozstrzelać bezdomnego psa. Kilka dni wcześniej mieszkańcy os. Pogodna w Lublinie zaalarmowali mnie, że młodziutki wilczek całe dnie spędza na balkonie. Przecież jest lato, upały, to zwierzę cierpi jak człowiek! Wspaniale zachował się dzielnicowy z VI komisariatu w Lublinie, bo od razu tam poszedł. Właściciel już wie, że nie jest bezkarny, a zwierzę to nie jest rzecz.