W sobotę o godz. 18 publiczność w sali koncertowej Filharmonii im. H. Wieniawskiego usłyszy pierwszy raz jak brzmi nowy fortepian. Warty blisko 700 tysięcy zł instrument marki Steinway to prawie rewolucja. Do tej pory artyści używali instrumentu starszego niż Zalew Zemborzycki.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Nie mam uwag. Fortepian jest świetny. Ale nie wiem jak słychać na widowni – mówił tuż po piątkowej próbie pianista Paweł Wakarecy, który w sobotę wystąpi z lubelskimi filharmonikami.
Przedstawiciele producenta fortepianu, którzy w piątek siedzieli na sali zapewniali, że instrument brzmi pięknie.
Gdy muzycy skończyli próbę udzielali pracownikom filharmonii ostatnich wskazówek. Nawet tego, jak powinny być ustawiane kółka przy przednich nóżkach fortepianu podczas gry. Okazuje się, że to ważne, bo inaczej rozkłada się ciężar instrumentu. Stanisław Litwiniuk, stroiciel Filharmonii Lubelskiej mierzył w tym czasie wilgotność powietrza na sali.
– Niemiecka precyzja, to określenie najlepiej pasuje do steinwaya – uśmiecha się pianista, który w zeszłym roku był w Hamburgu i pomagał wybierać nasz instrument. – Już wcześniej grałem w Lublinie i znałem Wojciecha Rodka (dyrygenta i dyrektora artystycznego Lubelskiej Filharmonii). Ustaliliśmy, że pomogę w wyborze fortepianu i zagram koncert inauguracyjny, choć ciężko wtedy było ustalić termin, bo trwał remont sali. Już nie pamiętam, ale chyba oglądaliśmy sześć instrumentów przygotowanych przez producenta. Ale jeśli trzy osoby (pianista, dyrygent i stroiciel – red.) zdecydowanie typują dwa fortepiany i w końcu się decydują na ten – to znaczy, że był najlepszy – dodaje Wakarecy, który wcześniej wybierał steinwaya dla szkoły muzycznej w Toruniu, do której kiedyś chodził.
Wybór dyrygenta, stroiciela i pianisty padł na fortepian koncertowy klasy mistrzowskiej Steinway& Sons model D-274, numer fabryczny 600522.
Wakarecy pytany czy muzycy negocjujący swój występ zwracają uwagę na klasę instrumentu na jakim będą grać przyznaje, że robi to pierwsza liga. – Ci najlepsi zwykle podpisują umowę z producentami instrumentów, są ich „twarzą” i na innych nie grają – tłumaczy. I dodaje, że jego interesuje muzyka, fortepian jest narzędziem. Prywatnie, kupując fortepian do domu, wybrał Yamahę.
– Starego fortepianu nigdzie nie oddajemy, zostaje u nas i przejdzie gruntowy remont – mówi dyrektor Wojciech Rodek i przytacza opowieść z czasów PRL-u, po sprawdzenie której odsyła do ówczesnego dyrektora FL Adama Natanka. Podobno instrument, którego do tej pory używali pianiści był pokazowym eksponatem firmy Steinway na Targach Poznańskich. Później trafił do nas.
Na sto procent wiadomo, że detronizowany w sobotę fortepian był uroczyście witany 16 września 1972 roku. Gwiazdą wieczoru w sali przy ul. Kapucyńskiej był wówczas pianista Witold Małcużyński, który grał utwory Fryderyka Szopena. Czy to było dawno temu? Właśnie otwarto hotel Victoria, nie było jeszcze Zalewu Zemborzyckiego, na UMCS powstał basen AOS a studenci WSI (późniejszej Politechniki) zasiedlili pierwszy akademik przy ul. Nadbystrzyckiej.
***
Steinway & Sons
Amerykańsko-niemieckie przedsiębiorstwo zajmujące się ręcznym produkowaniem fortepianów, założone w 1853 roku w Nowym Jorku, przez niemieckiego imigranta Heinricha Engelharda Steinwega (później Henry’ego E. Steinwaya) i jego synów: Henrego Jr., Alberta, C.F. Theodora, Williama i Charlesa. Od 1995 roku Steinway & Sons wchodzi w skład konglomeratu Steinway Musical Instruments, który pod licznymi markami produkuje, oprócz fortepianów instrumenty dęte, smyczkowe i perkusyjne.