W poniedziałkowym w artykule "Sygnalizacja świetlna zmorą kierowców” poszliśmy śladem listu Czytelnika, który zwrócił uwagę na kilkukilometrowe korki tworzące się na światłach przy skrzyżowaniu Turystyczna–Kasprowicza (droga nr 82 Lublin–Łęczna).
Autor listu postawił tezę, że utrudnienia w ruchu, zwłaszcza w godzinach szczytu, powstają z powodu złej synchronizacji cyklu świateł.
Przedstawiliśmy też stanowisko Wydziału Dróg i Mostów Urzędu Miasta w Lublinie w tej sprawie.
– Zbyt krótkie cykle świateł są niekorzystne, ale zbyt długie także powodują niedogodności i straty. Staramy się na bieżąco to weryfikować – powiedział nam dyrektor wydziału, Eugeniusz Janicki. Dodał, że już wydłużono cykl zielonego światła dla kierowców jadących od i do Lublina w godzinach porannego szczytu. – Ale jeżeli będziemy mieli sygnały, że problemy są również po południu, to wydłużymy cykle w tych godzinach.
Dziś kolejny list:
Dość tych tłumaczeń!
Krew mnie zalała, jak przeczytałem tłumaczenia dyr. Janickiego z Wydziału Dróg i Mostów w sprawie świateł Turystyczna–Kasprowicza
Pan dyrektor mówi, że wydłużył cykl świateł w czasie porannego szczytu, a jak będzie mieć sygnały – wydłuży go także w czasie popołudniowego. Czy pan dyrektor myśli, że ludzie tylko rano jadą do pracy do Lublina, a po południu przefruwają nad ul. Turystyczną?
Ostatnio odcinek od Leclerca do świateł na Kasprowicza pokonywałem przez... 30 minut. Tyle, ile zwykle jadę autobusem z Lublina do Łęcznej! Jakieś 8 km/h, wszystko przez tę sygnalizację, która ok. godz. 16. puszczała "powietrze” z Kasprowicza.
I ostatnie pytanie – po co są te kamerki nad sygnalizacją? Atrapy? Czy to nie one miały pomagać w regulacji ruchu? A może są tylko po to, żeby jakaś firma zarobiła na ich montażu i konserwacji?
Sebastian P., kierowca z Łęcznej