Przeciwko Ustawie 2.0 protestują już studenci z Warszawy, Krakowa, Poznania, Wrocławia. W środę dołączyli do nich koledzy z Lublina. Wspierają ich pracownicy naukowi – Uniwersytet nie jest kramem, w którym kupuje się dyplom – stwierdza jeden z nich
Chodzi o tzw. Ustawę 2.0, nad którą trwają prace w Sejmie. Jej zapisy wywołały sporo kontrowersji w środowiskach akademickich, co zaowocowało protestami studentów Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Z każdym dniem do protestu dołączają kolejne miasta. W środę przy pomniku Marii Curie Skłodowskiej manifestowali studenci z Lublina. Przynieśli transparenty: „Maryśka popiera protest”, „Uniwersytet to nie firma”, „Lublin walczy”. W sumie przed monumentem patronki największej lubelskiej uczelni zebrało się kilkadziesiąt osób.
– Boli mnie fakt, że nasz uniwersytet miałby przestać być uniwersytetem. Dużo mówi się o zmianach, ale tak naprawdę nie wiemy co się dzieje z tą ustawą i co może w niej być. Ten brak informacji jest frustrujący – mówi Ania.
– Uważam, że zaproponowane zmiany godzą w to, czym uniwersytet zawsze był: instytucją niezależną i pełną krytycznego myślenia – dodaje Teresa Klimowicz, która trzymała transparent z napisem „Hańba”.
Protestujący podkreślają, że reforma może doprowadzić do marginalizacji miasta i regionu. Powołują się przy tym na opinię Biura Analiz Sejmowych, według której po wejściu w życie Ustawy 2.0 żadna ze szkół wyższych w Polsce wschodniej nie utrzyma statusu uniwersytetów. Może się to wiązać m.in. z utratą uprawnień do nadawania tytułów profesora czy doktora habilitowanego.
– Nie jesteśmy przeciwko reformie szkolnictwa. Ale poruszyło nas to, że staje się ona coraz bardziej niejasna – mówi Mateusz Stępniak, student czwartego roku filozofii na Wydziale Filozofii i Socjologii UMCS. To właśnie tutaj pojawił się pomysł dołączenia do protestujących studentów z innych miast.
Studenci uczelni w całej Polsce domagają się odrzucenia projektu ustawy. Wśród najbardziej kontrowersyjnych zapisów wymieniają m.in.: tworzenie „rad uczelni”, które może doprowadzić do ich upolitycznienia, zwiększenie roli rektora, wątpliwości związane z przyszłością funkcjonowania uczelni czy niejasnych zasad ocenienia kierunków studiów.
Protest popierają też pracownicy naukowi. – Trzeba powiedzieć zdecydowane nie tej ustawie i temu stylowi myślenia. Uniwersytet nie jest kramem, w którym kupuje się dyplom i produkuje się biznesowi wiedze. Powróćmy do tradycji uniwersytetu otwartego na badania, mniejszości i generalnie na wolność – stwierdza dr Tomasz Kitliński z Wydziału Filozofii i Socjologii UMCS.
W środę w Lublinie Ustawę 2.0 krytykowali też parlamentarzyści PO. – Jarosław Gowin chlubi się tym, że reforma była szeroko konsultowana. Co z tego, skoro z prawie trzech tysięcy zgłoszonych uwag 99,5 proc. zostało odrzuconych? Ministerstwo zapowiadało też zwiększenie finansowania uczelni, ale w 2018 roku nakłady na naukę wzrosły zaledwie o 2 proc. PKB – mówi poseł Włodzimierz Karpiński.
Z kolei posłanka Joanna Mucha zaapelowała do rektorów o jak najszybsze opracowanie kryteriów wyborów władz uczelni. – W taki sposób, żeby nie było możliwości wyboru z politycznego nadania – mówi Mucha dodając, że jest dumna z protestujących studentów.
Parlamentarzyści PO na proteście w Lublinie nie zostali. Po konferencji prasowej pojechali do Warszawy na posiedzenia sejmowych komisji.
Na jednej manifestacji lubelski protest ma się nie skończyć. – Nie wykluczamy strajku okupacyjnego – mówi Mateusz Stępniak.