Miały być kolejki pod dystrybutorami, powolnie przemieszczające się do wyjazdu, "zepsute" ni stąd ni zowąd samochody, a było więcej fotoreporterów (czterech) niż tankujących samochodów (trzy). Tak wyglądał tuż po 15 zapowiadany w internecie protest na stacji Orlenu przy ul. Głębokiej w Lublinie. Na Gęsiej nie było nawet fotoreporterów.
Jak Polska długa i szeroka kierowcy skrzykiwali się w internecie na protest na stacjach polskiego paliwowego czempiona z orłem w logo i lokalnymi tytułami prasowymi w portfolio. W Lublinie miał się odbyć na stacjach przy wspomianej Głębokiej, Gęsiej i Drodze Męczenników Majdanka. Ale albo nie trafiliśmy w godzinę, albo protest przegrał z pogodą, weekendem lub grillem. A może to efekt zmasowanej kontroli policyjnej piątkowego wieczoru, zaserwowany przez lubelską drogówkę kierowcom Bolta, Ubera, czy Free Now. Cisza i spokój, jak to w leniwe sobotnie popołudnie.
Pod dystrybutorem przy Głębokiej stoi taksówka z logo Eko Taxi. W środku, za kierownicą, pani Renata. Pytam z nadzieją, czy może na protest, ale nie - niestety - przyjechała po prostu zatankować. A pani Renata jeździ na benzynie (Pb przy Głębkiej jest po 7,91 zł) i na gazie. Razem liczymy, o ile wzrosły jej koszty: 11 litrów gazu to jakieś 40 złotych na 100 km. To około 40 proc. więcej niż przed wojną. - Ceny paliw są naprawdę zbyt wysokie, mogliby trochę obniżyć - przyznaje pani Renata.
A są jakieś informacje na radiu o protestach? - pytam. - My teraz nie mamy już radia, jest aplikacja - wyjaśnia pani Renata.
W budynku jeden z pracowników (- Niech pan napisze Krystian - mówi, choć na imię ma zupełnie inaczej, co widać na plakietce) właśnie wykłada paczki z ciastkami na półkę.
- Jest dzisiaj jakiś protest, coś się działo, widział pan coś?
- Nie, nic się nie dzieje, jeszcze - akcentuje ostatnie słowo, jakby coś mogło się wydarzyć. - Ruch jak w każdą sobotę.
Pytam, czy wie, czemu kierowcy na obiekt protestów wybrali Orlen.
- A to pytanie nie do mnie, ja tankuje dosyć rzadko i jak gdzieś jeżdżę, to ceny są porównywalne - odpowiada pan "Krystian".
W naszą sympatyczną pogawędkę włącza się rosły mężczyzna (później przedstawia się jako kierownik stacji).
- Dzień dobry - zagaja. - A pan jako dziennikarz ma zgodę Orlenu, żeby tak przeprowadzać wywiady?
- Nie muszę mieć, jest prawo prasowe - uprzejmie wyjaśniam i płynnie, jak to na stacji, przechodzę do pytania. - Jak pan myśli, czemu wybrano Orlen?
- Niech pan klientów spyta - odpowiada kierownik.
- Już pytałem. Może jednak pan?
- Nie dzięki.
Trudno, żegnamy się. Jedziemy na Orlen przy Gęsiej, ale tak naokoło, przez Orlen przy Al. Zygmuntowskich (pusto), Orlen przy Krochmalnej (pusto), jest w końcu i Gęsia. Ale tu też pusto.
Na szczęście mamy jeszcze ponad połowę baku, więc nie musimy tankować.