Sonda: Co sądzisz o zakazie handlu w niedzielę?
Już nie przez cały dzień, ale tylko popołudniami – taki pomysł na ograniczenie handlu w niedziele ma grupa posłów PiS pod wodzą Adama Abramowicza z Białej Podlaskiej. Dziś do tego rozwiązania parlamentarzyści będą przekonywać związkowców. Jeśli dojdą do porozumienia to nowe prawo może obowiązywać od stycznia 2018 r.
Zakaz handlu w niedzielę (wyłączając sklepy, za ladą których stałby właściciel oraz apteki i stacje paliw) to jedna z obietnic wyborczych partii rządzącej w trakcie kampanii 2015 r. W marcu b.r. obywatelski projekt „Ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę” złożyli w Sejmie związkowcy z NSZZ Solidarność. Cały czas trwają nad nim prace chociaż rząd zastanawia się też nad ograniczeniem handlu tylko do dwóch niedziel w miesiącu (propozycja OPZZ). Oba projekty wywołały gwałtowny sprzeciw handlowców.
– Dlatego wystąpiliśmy z inną propozycją – ograniczenia niedzielnego handlu do godz. 13 – mówi poseł Adam Abramowicz, szef Zespołu Parlamentarnego na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego.
Rano do pracy, po południu do kościoła
Jak przekonuje parlamentarzysta z Białej Podlaskiej – to rozwiązanie idealne i dla klientów, i dla pracowników sklepów.
– Rano klienci mogliby zrobić wszystkie niezbędne zakupy, a popołudniami sprzedawcy mieliby czas, by zjeść z rodziną obiad czy pójść do kościoła – tłumaczy Abramowicz. – To lepsze rozwiązanie niż dwie wolne niedziele, bo klienci nie musieliby się zastanawiać, czy danego dnia będą mogli robić zakupy, czy też nie.
Abramowicz podkreśla, że rozmawiał już na ten temat z handlowcami. I przekonuje, że branża handlowa ten pomysł popiera.
– Wydaje mi się, że to rozwiązanie jest konsensusem, na który wszyscy się zgodzą – tłumaczy. – Pozostaje nam tylko przekonać związkowców z Solidarności, którzy postulują całkowite zniesienie handlu w niedziele.
Jeśli tak się stanie to nowe przepisy mogłyby zacząć obowiązywać już w styczniu. – Na początek przez rok. Byłaby to pewnego rodzaju próba, czy taki system nie wiąże się z negatywnymi skutkami dla pracowników i pracodawców – dodaje poseł.
Kasjerka: To kiepskie rozwiązanie
Co na to branża? Generalnie jest „za”, ale ma pewne zastrzeżenia.
– Jeśli już wprowadzać jakiekolwiek zmiany, to propozycja ograniczenia handlu do jednej zmiany jest chyba najbardziej rozsądna – uważa Grzegorz Dębiec, prezes firmy Transhurt, do której należy lubelska galeria handlowa Olimp. – Niewłaściwe jest jednak traktowanie wszystkich sklepów w ten sam sposób. Galerie handlowe żyją własnym rytmem, tu ruch zaczyna się dopiero po południu. Powinny więc funkcjonować jednozmianowo, ale popołudniami. Na takie rozwiązanie ostatecznie moglibyśmy przystać.
Ale kasjerzy i sprzedawcy tacy entuzjastyczni nie są. – Uważam, że wszystkie niedziele powinny być wolne – mówi pani Małgorzata, pracownica Tesco. – Pójście do pracy nawet na kilka godzin wymaga przygotowania i dojazdu. Nie odczulibyśmy żadnej różnicy. A chcielibyśmy mieć więcej czasu dla siebie i naszych rodzin, bo teraz przysługuje nam tylko jedna wolna niedziela w miesiącu. Klienci też szybko przyzwyczailiby się do zmian. Zamiast do sklepu szliby do parku czy do kina. A zakupy robiliby w sobotę, tak jak to robią przed świętami, w których handel jest zakazany.
Dla Dziennika
Dariusz Jodłowski, prezes zarządu Konfederacji Pracodawców Lubelszczyzny Lewiatan
• To potencjalnie ciekawy projekt, który powinien być konsultowany Rozmowy nie powinny się jednak toczyć przed gremium ograniczonym do handlowców, związkowców czy właścicieli sklepów. Właściwa w tym przypadku jest Rada Dialogu Społecznego. Sprawa ograniczenia handlu w niedzielę nie dotyczy przecież tylko ekspedientów i właścicieli. Jej skutki odczuje także m.in. branża logistyczna, transportowa i producenci.
Jak handluje Europa
Obostrzenia w zakazie handlu w niedzielę obowiązują w 8 z 28 państw Unii Europejskiej. We Francji nie działają hipermarkety, a supermarkety są czynne tylko rano. W Belgii otwarte są tylko małe sklepy spożywcze i mięsne oraz piekarnie. W Austrii zakupy można robić wyłącznie na stacjach benzynowych, na dworcach oraz w sklepach w pobliżu atrakcji turystycznych. Podobnie jest w Szwecji.