Lublin. - Jutrzejszy dzień to przełomowa data w naszej historii - zapowiada Mirosław Cegłowski, dyrektor Cukrowni Lublin.
Do programu dobrowolnych odejść zaproponowanych przez Krajową Spółkę Cukrową przystąpiło 272 z 282 pracowników zakładu przeznaczonego do likwidacji.
- Każdy z nich otrzyma średnio po 88 tys. zł brutto. Minimalna kwota odprawy to ponad 70 tys. zł brutto - informuje Łukasz Wróblewski, rzecznik KSC.
Ale nie wszyscy z tej grupy na dobre odejdą z cukrowni. - Co najmniej kilkunastu osobom zaproponujemy przedłużenie umów. Ludzie są nam potrzebni do prac związanych z demontażem i likwidacją cukrowni - mówi Cegłowski. - Wracając do pracy nie stracą uprawnień do odprawy.
Większość maszyn i urządzeń została już zdemontowana i przewieziona do innych zakładów Krajowej Spółki Cukrowej. Stacja filtracji powędrowała z Lublina do Cukrowni "Krasnystaw”. Pozostałe maszyny znajdą miejsce w cukrowniach w Werbkowicach, Nakle, Dobrzelinie i Malborku.
Do 30 września 2010 roku spółka musi zlikwidować linię technologiczną i budynki produkcyjne. Wciąż nie wiadomo, co stanie się z tzw. centrum logistycznym, czyli silosem i pakownią. Decyzje w tej sprawie ma podjąć Komisja Europejska.
Decyzję o likwidacji lubelskiego zakładu podjęły w grudniu 2007 roku władze KSC. W lutym zaakceptowała ją Agencja Rynku Rolnego, a przypieczętowała Komisja Europejska.
Mimo sprzeciwu załogi i władz województwa cukrownia musi zostać ostatecznie zlikwidowana do 2010 roku. Pierwszy etap, czyli demontaż urządzeń, które będą przydatne w innych zakładach właśnie się kończy. Drugi etap obejmie rozbiórkę i złomowanie nieprzydatnych maszyn. Trzeci zaś i ostatni to wyburzenie budynków. (mag)