Rozmowa z ks. Mirosławem Matusznym, proboszczem Parafii Nawrócenia Św. Pawła w Lublinie.
• Czym jest dla księdza wizyta duszpasterska?
– To jedna z niewielu okazji spotkania z wiernymi. To wtedy możemy choć trochę ich poznać. Na co dzień nie ma na to czasu, po skończonej mszy wielu spieszy się do domu. Doskonale to rozumiem dlatego po mszy wychodzę przed kościół. Może ktoś będzie miał do mnie jakieś pytanie? Czekam cierpliwie. A po kolędzie to my do wiernych przychodzimy. Jest okazja i czas by naprawdę porozmawiać i większość z niej korzysta.
• Jak wygląda taka wizyta w waszej parafii?
– Na początku jest wspólna modlitwa. W takich momentach parafianie często proszą o intencje w jakich możemy się pomodlić. Dla nas to informacja, co się dzieje w rodzinie i czy może w jakiś sposób możemy pomóc. Ludzie nie chcą mówić wprost o tym co ich boli. Trzeba umieć słuchać, być otwartym na drugiego człowieka. To ciężka, wymagająca służba. Przez miesiąc spotykamy się codziennie. To jest tego warte i żaden z nas z tego nie rezygnuje.
• Częścią wizyty duszpasterskiej jest też ofiara.
– Ofiara jest ważną częścią budżetu parafii. Wcale tego nie ukrywamy. Pozwala na dokonanie potrzebnych remontów i opłacenie bieżących wydatków. Ale nigdy nie była ani najważniejsza, ani obowiązkowa. To my jesteśmy gośćmi w domach naszych wiernych i o tym nie możemy zapominać. Oczywiście, że każda pomoc ma dla nas znaczenie i jest nieoceniona, ale nie można zapominać o tej najważniejszej idei jaka przyświeca wspólnemu spotkaniu i modlitwie.
• A co jest najważniejsze?
– Samo spotkanie i rozmowa z drugim człowiekiem. Nie zgodzę się z tym, że z roku na rok wiernych jest mniej, że mniej chętnie otwierają nam drzwi. Nasza parafia mieści się w centrum Lublina. Bardzo często wprowadzają się tu nowi lokatorzy, wyprowadzają starzy. Jednak im większa anonimowość na co dzień, tym większa potrzeba spotkania kogoś naprawdę. Nawet studenci, którzy mogłoby się wydawać mają ciekawsze rzeczy na głowie, chętnie nas goszczą żeby pomodlić się o pomyślność na egzaminach.
Jeśli parafianie nie mogą być obecni w proponowanych godzinach to dzwonią do nas albo piszą maile. Zawsze można umówić się na spotkanie w dogodnym terminie. To pokazuje szacunek jaki parafianie wciąż mają do naszej pracy. Podczas tych spotkań widać, że ludzie mają potrzebę wygadać się, często pytają nas o radę, dzielą się problemami. Dlatego uważam, że zwyczaj wizyt po kolędzie wciąż jest bardzo aktualny i cały czas potrzebny. Oczywiście, że nie wszyscy otwierają, ale ostatnio coraz częściej wchodząc do mieszkania słyszę: „Jak to dobrze, że ksiądz przyszedł”.