Władze miasta chcą sprzedać działkę, na której małżeństwo państwa Troczyńskich od kilku lat prowadzi parking.
Troczyński odwodnił teren, postawił ogrodzenie, zrobił dojazd, położył kliniec i korę asfaltową. Na przygotowanie parkingu wziął pożyczkę. Jak wyliczył, cała inwestycja kosztowała go około 200 tys. zł. Dziś, kiedy słyszy o planach miasta co do tego terenu, załamuje ręce.
Magistrat postanowił sprzedać działkę przy ul. Koryznowej. Nad uchwałą w tej sprawie radni będą głosować w najbliższy czwartek.
- Z czego się utrzymamy? Mam sobie wsadzić płot w kieszeń? A gdzie moja praca i zdrowie, które tutaj straciłem? Gdzie obietnice, że ta działka nie pójdzie pod młotek? - denerwuje się Troczyński. I pokazuje umowę, jaką ma z miastem. Wynika z niej, że nieruchomość może dzierżawić do końca 2009 roku.
- I nic w tej kwestii się nie zmieni. Działkę chcemy wystawić na sprzedaż już teraz, bo musimy zarobić pieniądze zaplanowane w budżecie - zapewnia Mirosław Bielawski, zastępca szefa Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta.
Bielawski przypomina, że Troczyńscy zalegali z zapłatą za dzierżawę gruntu. - Tylko dzięki dobrej woli prezydenta zawarliśmy z nimi umowę na następne trzy lata - mówi.
- Przecież dogadaliśmy się - mówi Troczyński. - Należne 31 tys. zł w czerwcu radni rozłożyli nam na 63 raty.
Troczyńscy podejrzewają, że ziemię, na której dziś prowadzą parking, chce kupić ich sąsiad, właściciel dużej sieci sklepów spożywczych.
- Nie wiem kto kupi nieruchomość. Państwo Troczyńscy też mogą stanąć do licytacji - ucina spekulacje Bielawski.
- Niby skąd mamy wziąć na to pieniądze? - denerwuje się Andrzej Troczyński. Spotkał się już z kilkoma radnymi (PiS i PO), którzy obiecali pomoc i zablokowanie sprzedaży działki.