Anonimowe listy wysyłane na adres domowy, wyzwiska na portalach internetowych i obelgi na ulicy – członkowie i sympatycy Komitetu Obrony Demokracji w woj. lubelskim coraz częściej padają ofiarą bezpardonowych ataków
– Robię to, co robię i co uważam za stosowne – podkreśla Bartosz Sierpniowski, koordynator KOD w województwie lubelskim. – Moja działalność nie podoba się jednak coraz większej liczbie osób. Ataki na mnie są coraz silniejsze.
Zaczęło się od niewybrednych komentarzy umieszczanych na portalach społecznościowych przez użytkowników fałszywych kont. Niemal pod każdym postem z informacją o działalności KOD pojawiały się wyzwiska. – Siema, co tam kapusiu ze szKODników? Widzę ze inteligencja cie zawiodła (pisownia oryginalna – red.)
– won lajzo!
– Pan chyba musi się leczyć.
To tylko kilka z ostatnich wpisów. Sierpniowskiego najmocniej zabolało jednak pytanie o to, ile KOD płaci za udział w manifestacjach.
– Bo bym dorobił sobie w tej waszej bojówce Nowoczesnej. Mogę wykrzykiwać, co tylko mi tam napiszecie, jeśli tylko płacicie tyle, ile niby płacicie – napisał jeden z internautów.
– W komentarzach padały tylko wyzwiska. Gróźb nie było – przyznaje Sierpniowski. – Teraz sytuacja zaostrzyła się.
W ubiegłym tygodniu koordynator KOD otrzymał na adres domowy anonimowy list, do którego dołączony był wydruk z informacją Dziennika Wschodniego o manifestacji KOD zorganizowanej 23 stycznia.
„Panie Bartoszu. Czy nie mógłby się Pan zająć czymś pożytecznym? Dla dobra Rodziny, miasta, regionu? Czy musi się pan zapisać w historii jako DUPEK. Tak nie postępuje Polak i patriota”.
– Przestraszył się pan? Ktoś zdobył pana domowy adres – pytam.
– Strachu nie było, ale zniesmaczenie wynikające z faktu, że ktoś narusza mir domowy owszem – przyznaje. – KOD nie protestuje nikomu pod domami. Nie rozumiem więc, dlaczego ktoś zakłóca spokój mój i mojej rodziny. Są też obawy, że ktoś może wpaść na głupsze pomysły niż wysłanie listu, ale wciąż jednak wierzę w rozsądek naszych oponentów.
Wyzwiska, które powszechnie padają już w internecie pod adresem uczestników manifestacji KOD coraz częściej przenoszą się też do prawdziwego życia. Podczas ostatniego spotkania jeden z przechodniów krzyczał do manifestantów: „Do roboty! Do roboty!”. Z jednego z okien mijanych po drodze domów wychyliło się dwóch mężczyzn wyzywających KODowców od „komuchów”. Obelgi spotykają protestujących także po manifestacjach.
– Brałam udział w ostatniej manifestacji w Lublinie. Jeden z sąsiadów musiał mnie chyba na niej widzieć, bo dzień później na moje „dzień dobry” rzucił „KODowska dzi…a” i splunął mi pod nogi – opowiada mieszkanka Kalinowszczyzny. – Nic nie odpowiedziałam, bo dosłownie wbiło mnie w ziemię. To był, jak mi się do tej pory wydawało, bardzo kulturalny starszy pan. Nigdy bym się czegoś takiego po nim nie spodziewała. Po tym spotkaniu pozostał jednak niesmak i strach. Nie wiem, co ten człowiek może jeszcze zrobić. Może podpali mi wycieraczkę, albo wybije szyby?