Prawie pięć promili alkoholu miała 32-letnia Inga D., gdy usiadła za kierownicą samochodu.
Kobieta wpadła w ręce policji w czwartek po południu. - Około godziny 14.30 ktoś zadzwonił do komendy. Informował, że ulicą Romantyczną jedzie renault kangoo, którego kierowca prawdopodobnie jest nietrzeźwy - mówi Magdalena Jędrejek z lubelskiej policji. - W tamtym rejonie był nasz patrol, który zauważył auto.
Renault akurat stał na parkingu przed sklepem spożywczym. Na oczach policjantów do samochodu podeszła kobieta. Zapakowała zakupy do bagażnika. Potem wsiadła za kierownicę i odjechała jak gdyby nigdy nic.
Policjanci ruszyli za samochodem. Auto zatrzymali do kontroli na ulicy Przedwiośnie. Od 32-letniej kierującej wyczuli alkohol. - Kobietę poddano badaniu. Wykazało, że w organizmie miała blisko 5 promili alkoholu - mówi Jędrejek.
Inga D. trafiła do izby zatrzymań lubelskiej komendy. Policjanci chcieli, żeby odpowiadała w trybie przyśpieszonym i zaraz po dojściu do siebie trafiła przed oblicze sądu. Ale tak się nie stało. W komendzie Inga D. przestała reagować na polecenia. Zachowywała się tak, jakby nie wiedziała, co wokół niej się dzieje. Policjanci wezwali pogotowie, które przewiozło ją na oddział toksykologii szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. Zbadano ją w izbie przyjęć. Tu miała już mniej alkoholu w organizmie, bo tylko... 4,51 promila.
- W izbie przyjęć leżała od godz. 18 wieczorem do 6 rano - mówi dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator toksykologii. - Była odtruwana. Nie miała zaburzeń funkcji życiowych, dlatego na własnych nogach poszła do domu.
Wynik, który pokazał alkomat, stawia panią Ingę bardzo wysoko w "rankingu” kierowców przyłapanych na jeździe po pijanemu. Nawet mężczyźni bardzo rzadko "osiągają” tyle promili.
(er, step)