Tylko jedną, o wiele za drogą ofertę dostało miasto w przetargu na prowadzenie kontroli biletowej w lubelskich autobusach i trolejbusach. Tymczasem umowa ze świadczącą dziś te usługi firmą wygasa za siedem tygodni. Co będzie później?
Miejski przetarg ma wyłonić firmę, która przez dwa lata będzie sprawdzać w Lublinie bilety. Urzędnicy od komunikacji spodziewali się, że na taką usługę wystarczy niecałe 3,6 mln zł. Przeliczyli się i to mocno. W piątek okazało się, że jedyna oferta złożona w przetargu opiewa na blisko 5 mln zł.
Na taką kwotę wyceniło swoje usługi konsorcjum zawiązane przez warszawską spółkę Serinus wraz z inną stołeczną firmą RR Security Grupa oraz Miejską Korporacją Komunikacyjną z Lublina, która jest spółką-córką MPK Lublin. Innych chętnych nie było.
Miasto może teraz dołożyć brakującą kwotę (bądź co bądź niemałą) i podpisać umowę z jedynym chętnym. Ale może też unieważnić przetarg i ogłosić nowy, licząc na tańsze oferty.
– Przeanalizujemy sytuację – zapowiada Anna Zalewska z Zarządu Transportu Miejskiego.
Czasu na decyzję nie jest dużo, bo 14 marca wygaśnie umowa z radomską firmą Reflex, która teraz sprawdza bilety. To już za siedem tygodni, tymczasem samo przygotowanie się nowej firmy do przejęcia obowiązków może trwać trzy tygodnie od chwili zawarcia umowy z miastem. Właśnie taki, 20-dniowy termin, zaproponował jedyny chętny oferent.
Co będzie, jeśli do 14 marca nie uda się wybrać i wysłać w miasto nowej firmy?
– Nie ma zagrożenia przerwą w usługach kontrolerskich, ze względu na to, że ZTM posiada własnych etatowych kontrolerów – zapewnia Zalewska. Jak liczna to grupa? – Osiem osób.
To mało w porównaniu z ekipą, którą miałaby zapewnić wynajęta przez miasto firma. ZTM żąda, by w dni powszednie wysyłała sześć trzyosobowych grup (w lipcu, sierpniu i grudniu miałyby wystarczyć cztery). Z warunków przetargu wynika, że w soboty miałaby zapewnić dwie grupy, ale w niedziele już tylko jedną na cały Lublin.
Dodajmy, że wynagrodzenie firmy kontrolerskiej nie będzie uzależnione ani od liczby wykrytych pasażerów na gapę, ani wpływów z opłat zwanych potocznie „mandatami”.