Po południu kierowcy mieli przedsmak tego co czeka ich w centrum Lublina w najbliższych miesiącach. – Będą korki – ostrzegają zgodnie drogowcy, miejscy urzędnicy i policjanci.
Po zamknięciu Narutowicza na Okopowej i Mościckiego panowało spore zamieszanie. Kierowcy byli wyraźnie zaskoczeni brakiem możliwości wjechania w ul. Narutowicza. Jednak między godz. 15–16 najtrudniej było przejechać ul. Hempla. Sznur pojazdów w obie strony ciągnął się od Krakowskiego Przedmieścia do Okopowej. Przejechanie 300 metrów zajęło nam prawie 7 minut. Podobnie było na ul. Bernardyńskiej. – Warunkowo zezwoliliśmy na przejazd od ul. Bernardyńskiej przez pl. Wolności do ul. Kapucyńskiej. Ale to ułatwienie potrwa tylko jeden dzień – ostrzegali wczoraj drogowcy.
– Trzeba się przyzwyczaić, mieliśmy przedsmak tej sytuacji podczas remontu ulicy Bernardyńskiej – mówi Kazimierz Zieliński, taksówkarz. – Nie ma wyjścia w godzinach szczytu trzeba będzie postać.
A to stanie w korkach odbije się m.in. na kieszeni podróżujących taksówkami. Opłata za kurs może być nawet do 2 zł wyższa.
Sami kierowcy narzekają nie tyle na remont, co na jego długość. Roboty mają potrwać do końca sierpnia. – Centrum będzie sparaliżowane – twierdzi Jarosław Podolski. – Narutowicza to praktycznie jedyna droga przez centrum i nie będzie łatwo znaleźć trasę zastępczą
Wykonawcy zapewniają, że mimo prowadzonych prac dojazd do swoich posesji będą mieli mieszkańcy ul. Narutowicza oraz dostawcy towarów do okolicznych sklepów. – Będzie źle, ale trzeba sobie z tym poradzić. Przecież nikt nie zamknie sklepu na pół roku ze względu na remont ulicy – mówi Cezary Janczak, dostawca art. spożywczych.
Dojazd do Narutowicza dla mieszkańców i dostawców będzie możliwy ulicami Kapucyńską i Peowiaków (tą już od wczoraj można jeździć w obu kierunkach).